Czasami jedyne co można, to być, i w zasadzie nic więcej. Obecność to
najcenniejszy i często bardzo niedoceniany dar, który jeden człowiek może dać
drugiemu człowiekowi, bo jeśli tego nie może i nie daje, to znaczy, że niczego
nie może i nie da. Co komu po rzeczach, nawet tych najdroższych, jeśli jest i czuje
się samotny?
Równie niedoceniana potrafi być cudza nieobecność.
To czas, który może być wykorzystany dla siebie, na nadrobienie różnych
zaległości i może nawet na nie tylko drobne, ulubione przyjemności. Może być
całkiem miło. Wcale nie musi być nudno i smutno. Trzeba tylko taki dodatkowy
czas odpowiednio zagospodarować, ze świadomością, że nie zawsze można być
samemu, że nie wszystko można i należy z kimś robić, że można nadrobić
zaległości, które zwykle każdy z nas – mniejsze lub większe – ma. A zatem..., może to
być niespodziewany przywilej podarowany przez los na krótko, nawet jeśli nie
był i nie jest chciany.
Z mego życia zniknął kiedyś ktoś, kto miał w nim zagwarantowane miejsce do końca życia i jeden dzień dłużej. I ja znikam, gdy czuję się niechciana albo gdy nie daję rady, gdy coś mnie przerasta i gdy nie mogę znaleźć wewnętrznej ciszy i spokoju.
OdpowiedzUsuńMam w swoim życiu co najmniej kilka osób, których nieobecność bardzo docceniam. To dość smutne, ale lepiej mi, gdy ich nie ma niż gdy są. Obecność to przywilej, na który trzeba sobie zasłużyć.
OdpowiedzUsuń