Można być fizycznie blisko siebie, a
jednocześnie bardzo daleko myślami, zupełnie gdzieś indziej i z kimś innym.
Można też fizycznie być naprawdę daleko, choćby na dwóch różnych kontynentach,
a jednocześnie czuć swoją wzajemną bliskość. Tej bliskości i podtrzymywaniu
więzów na odległość sprzyja technika, która sprawia, że niemal każdego ma się
dziś w zasięgu ręki, wystarczy, że sięgnie się po telefon, a w nim jakiś
komunikator.
Internet, zwłaszcza ten
w smartfonach, znacząco zmniejszył odległość pomiędzy ludźmi oddalonymi od
siebie fizycznie, ale sprawił też, że zamiast dawnych spotkań, zwłaszcza z
tymi, którzy są w pobliżu, dziś najczęściej komunikujemy się ze sobą za pomocą
telefonu, ograniczając wizyty i ich spontaniczność. Efektem tego jest coraz
większa samotność, i to nawet w tłumie, gdzie kontakt z tymi, którzy są
dostępni poprzez telefon, jest jakże często najważniejszy i priorytetowy, ponad
wszystkim i wszystkimi, bez względu na miejsce i okoliczności. Zatem po co się
z kimś spotykać, skoro na tym spotkaniu i tak w końcu zwycięży telefon –
dzwoniący lub piszczący na wiele różnych sposobów, przypominający o czymś lub
nieustannie informujący o jakichś przesłanych na różne sposoby wiadomościach
bez większego znaczenia, ale odrywających od świata realnego, ludzi i
rzeczywistości, którą ma się wokół. Dzięki tym sygnałom, płynącym całą dobę z
telefonu, czujemy się ważni, potrzebni, obecni nawet w czymś, w czym zupełnie
nas nie ma, pod każdym względem.