Przesiedleńcem jest ktoś, kto sam, z własnej lub nie zawsze z
własnej woli, albo na skutek splotu wydarzeń, okoliczności i sytuacji życiowej,
w której się znalazł, został wyrwany z naturalnego, rodzinnego, znanego środowiska
i skazany na obce, nieznajome i nieznane otoczenie. To ktoś, komu przyszło
zmienić teren stałego zamieszkania i w związku z tym znalazł się w nowym, nieznanym
siebie miejscu. Niemal wszystkiego musi się uczyć od nowa. Musi się w tym
wszystkim odnaleźć i wcale nie ma łatwo, bo najczęściej przesiedleniec nie może
liczyć na nikogo ze swoich bliskich, lecz tylko, najczęściej też i wyłącznie, jedynie
sam na siebie. Jeśli ma chociaż trochę szczęścia, to trafi na dobrych,
życzliwych ludzi, którzy mu pomogą. Jeśli będzie cierpliwy, zaradny i
pracowity, wówczas pomału i powoli sam sobie poradzi, do wszystkiego dojdzie i
odkryje to, co do życia jest mu potrzebne. Nauczy się tego, co będzie wymagało nauczenia. Mniej lub bardziej oswoi i przyswoi wszystko dookoła i wtedy będzie już u siebie, nawet wówczas, jeśli od jego rodzimych stron owe u siebie jest oddalone o tysiące kilometrów i jest na drugim końcu świata.
Ma też ogromną szansę, by naprawdę porządnie stanąć na nogi. To, że
wokół siebie niczego nie zna i nikogo nie ma powoduje, że swój wolny czas może
przeznaczyć – i najczęściej właśnie w ten sposób w siebie inwestuje – na naukę
i pracę, i to w dużo szerszym wymiarze niż ktokolwiek inny, miejscowy, który
może być rozkojarzony wieloma rzeczami, celami i dążeniami. Przesiedleniec w
nowym miejscu i tak nie ma nic do roboty, więc zamiast siedzieć bezczynnie w
domu, woli pracować i czegoś się dorobić, bo to gwarantuje stabilność i daje bezpieczeństwo
finansowe.
Przesiedleniec niejednokrotnie potrafi osiągnąć
dużo więcej niż ten, który zawsze siedzi na miejscu i jeśli już się wypuszcza,
to nigdy niezbyt daleko od tego, co znane. Tubylec nie jest sam, zawsze ma
plecy, jest otoczony rodziną i gronem bliższych i dalszych znajomych, którzy mniej
lub bardziej zawsze jakoś mogą pomóc, choćby tylko dobrą radą. To może
rozleniwiać, a jeśli nie, to z pewnością nie zmusza do samodzielności i
niezależności, życia bez zaplecza, na własny rachunek, w niepewności jutra,
wśród obcych, którzy – przecież i tak bywa – niekiedy nigdy nie będą swoimi lub
dla których ktoś przybyły z zewnątrz zawsze pozostanie tylko obcym.