Czasami jest tak, że ktoś nie umie i nie radzi sobie sam ze sobą, a
tobie przypada konieczność poradzenia sobie z tym, co tak naprawdę jest wielką
niewiadomą. No bo skoro sam główny zainteresowany nie wie, co mu jest, to skąd
mają to wiedzieć inni? Ano z życia, czyli na skutek obcowania i wzajemnego
siebie doświadczania. Tylko operując na żywym organizmie można mu jakoś pomóc,
a przy okazji też i sobie, gdyż problemy bliskiej osoby, albo tej, która jest
blisko, stają się także twoimi problemy, czy tego chcesz, czy nie.
Każdy musi
znaleźć swój indywidualny sposób na każdego, a jeśli nie znajduje i nie
znajdzie, to sprawy może pozostawić tak, jak one są, albo sobie odpuścić, gdyż
pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da, a godzenie się na to, by ktoś wchodził
na głowę i po niej skakał, sprawdza się, ale tylko jeden raz. Potem to tylko
szarpanina, która staje się rytuałem. Bo gdy ktoś nie słucha, to nie usłyszy
tego, co do niego się mówi, bez względu na to, jak bardzo łagodnie i w
przyjaznych warunkach się to czyni. Nie ma też znaczenia ile razy i na ile
różnych sposobów powtórzysz, gdyż słowa tylko odbijają się od zewnętrznej
powłoki i nie trafiają do środka, gdzie mogłyby być strawione i przynieść jakiś,
nawet ten dobry efekt. Liczy się działanie nastawione na dotarcie, najlepiej nietuzinkowe,
nieoczywiste, szokujące i inne niż standardowe. To może być sposób na radzenie
sobie z trudnymi przypadkami z wielką niewiadomą.