Niemówienie ma swoje wady i zalety. Ma też swoje uzasadnienie.
W ciszy spokojnie można uznać, że coś po prostu nie istnieje. Nie ma tematu, zatem
nie ma sprawy, w tym i ewentualnego problemu, którym raczej trzeba by było się
zająć. Im mniej mówimy, tym pozornie mniej nas dzieli i przez to bardziej
możemy się wydawać podobni do siebie, co zazwyczaj wcale nie jest prawdą, ale
tak wygląda, i chyba właśnie o to chodzi, zwłaszcza w niemówieniu.
Rzecz w tym, aby można było rozmawiać i aby rozmowa zawsze była na odpowiednim poziomie, z wzajemnym szacunkiem, bez względu na głoszone poglądy. Można i powinno się rozmawiać możliwie o wszystkim, słuchać tego, jacy naprawdę jesteśmy i jak bardzo różnimy się od siebie nawzajem, i aby odpowiednio, właściwie na to reagować, głównie tolerancją i empatią, wyrozumiałością i jeśli nie zrozumieniem, to chociaż próbą zrozumienia.
Rzecz w tym, aby można było rozmawiać i aby rozmowa zawsze była na odpowiednim poziomie, z wzajemnym szacunkiem, bez względu na głoszone poglądy. Można i powinno się rozmawiać możliwie o wszystkim, słuchać tego, jacy naprawdę jesteśmy i jak bardzo różnimy się od siebie nawzajem, i aby odpowiednio, właściwie na to reagować, głównie tolerancją i empatią, wyrozumiałością i jeśli nie zrozumieniem, to chociaż próbą zrozumienia.
Ważne, by dla drugiego człowieka zawsze mieć
pomocną, otwartą dłoń, a nie zaciśniętą pięść, która siłą wyrównuje nierówności
i zamyka usta tym, którzy chcą mówić różne rzeczy na wszelkie możliwe tematy. Ważne,
by ciągle nie trafiać na mur, od którego się odbija i nie znajduje ani
porozumienia, ani zrozumienia, bo niemal w każdej dyskusji wszyscy chcą mieć
ostatnie zdanie, słowo, no i w końcu rację. W świecie, w którym każdy ma coś do
powiedzenia, a nikt nie chce słuchać i nie słucha niczego i nikogo, najlepsze
dla wszystkich byłoby niemówienie.