Wraz z wiekiem człowiek nie staje się
coraz bardziej otwarty, miły, kulturalny, uprzejmy i tolerancyjny, lecz
egoistyczny, uparty i nieustępliwy, ciągle tylko jeszcze bardziej i bardziej, i
trudno mu iść z kimś na kompromis, chyba że… ma do tego kogoś słabość lub w ten
sposób próbuje zamaskować prawdziwego siebie. Wtedy jednak to, co może wydawać
się kompromisem, tak naprawdę jest jedynie ustępowaniem lub udawaniem. Bo
kompromis to działanie, które dotyczy dwóch stron, a nie tylko i wyłącznie
jednej. Ten, kto idzie na kompromis, nie żałuje swoich ustępstw, bo wie, że
mają one służyć wspólnocie. Ma też świadomość, że dziś on, a jutro ktoś inny,
bo tylko tak prawidłowo to działa.
Najczęściej spotykany kompromis polega
jednak na ustępowaniu i to zwykle ciągle tylko jednej i tej samej osoby innej
bliskiej, całkiem obcej, przypadkowej lub wręcz wszystkim dookoła, bliższym i
dalszym, znajomym i obcym, gdyż ustępowanie może być jej jedynym sposobem na przetrwanie.
Żaden inny sposób nie działa, a konfrontacja może skończyć się niepotrzebną,
niechcianą katastrofą. Spotykane osobowości najczęściej powtarzają się, a
sytuacje, do których dochodzi, wydają się być niekończącym się ciągiem
podobnych zdarzeń. Zatem nieustannie można trafiać na ludzi, którzy nie
ustępują i mniej lub bardziej świadomie wręcz dążą do konfrontacji, bez względu
na to, do czego ona może doprowadzić. Oni nie myślą o konsekwencjach. Liczą na
słabość innych, których ustępowanie właśnie tylko tak zostaje zinterpretowane,
a to przecież pomieszanie z poplątaniem, gdyż ustępowanie, ale tylko wtedy, gdy
występuje nawzajem, przynosi wszystkim same korzyści i buduje dobre relacje
nawet z nieznajomymi i osobami przypadkowymi, które każdego dnia każdy spotyka
na swej drodze. To w takim przyjaznym, a nie wrogim świecie miło i dobrze się
żyje.
Słabość bywa wykorzystywana do granic
możliwości, ale wykorzystywany zwykle czuje się dobrze w roli służącego i nawet
nie zauważa, że się w niej znalazł i że wcale nie jest zbytnio szanowany. A
nawet jeśli zauważa, to zwykle mu to nie przeszkadza, bo gdy do kogoś ma się
słabość, to w jakimś sensie czerpie się przyjemność i zadowolenie z tego, że z
tym kimś można obcować, pomagać mu i sprzyjać jego przedsięwzięciom, nawet
wówczas, gdy nie dzieje się to z wzajemnością.
Kto chce, znajdzie sposób,
kto nie chce, znajdzie powód.
Po osiemdziesiątce ponownie staje się elastyczny, refleksyjny i skłonny do kompromisów, tak, że wystarczy dożyć :-)
OdpowiedzUsuńMówi się, że mądry ustąpi głupiemu i coś w tym jest, chociaż trzeba uważać na to, czego dotyczy ustępowanie, bo dla głupiego może ono zacząć oznaczać przyzwolenie na niewłaściwe zachowanie, działanie, które będzie powielać jako sprawdzone i dobre.
OdpowiedzUsuńRaz komuś ustąp, a będziesz mu już zawsze ustępować, gdyż okaże się to twoją słabością, a nie kompromisem, na który idziesz.
OdpowiedzUsuńZawsze wolę szukać sposobu, ale dość często spotykam ludzi, którzy nieustannie mają jakieś powody.