czwartek, 5 czerwca 2025

No to wybrali(śmy)

Dumny naród w środku Europy wybrał swego prezydenta. To o nas – Polakach, i o naszym wyborze, który w pierwszej turze był na tyle bogaty, że pewnie nie jedna osoba patrząc na kartę wyborczą, dziwiła się i zadawała sobie pytanie: Czy to aby na pewno jest ta karta do głosowania? Wszystkich zaskoczyły wyniki, zwłaszcza pozycje numer 3 i 4. Czy to aby na pewno na tych ludzi chciano głosować i zagłosowano? To dziwne, sądząc choćby tylko po tym, co głosili ci ludzie i jak się zachowywali. Wyborcom, czyli tym, którzy głosowali na tych kandydatów, to nie przeszkadzało. A może to był jakiś swoisty bunt, hucpa, jakieś jaja? A co by było, gdyby wszyscy, w ramach żartu i zmęczenia polityką dwóch największych partii od lat siłujących się ze sobą, tak zagłosowali i do drugiej tury przeszliby tylko nacjonaliści? Kogo byśmy wtedy wybrali?
Głosowanie na NIE, co widoczne jest najbardziej podczas wyborów prezydenckich, stało się jakąś naszą polską specjalnością. Zamiast oddać swój głos od razu na właściwą osobę, szukamy jakiegoś jakby zastępcy wszystkich funkcjonujących w danym czasie politycznych układów i w ramach jakiegoś tam sprzeciwu, a może też i gniewu, próbujemy układ rozsadzić od środka. Zapominamy jednak, że sami też tkwimy w tym środku i że taką zabawą w wysadzanie to możemy zaszkodzić przede wszystkim sobie, bo przecież nikt inny, tylko my sami poniesiemy konsekwencje naszych wyborów, zemsty na politykach czy też gniewu.
1 czerwca 2025 roku na prezydenta Polski wybraliśmy człowieka, którego wybrać po prostu nie mogliśmy, chociażby z powodu jego szemranej przeszłości, dziwnych zachowań, nadużyć i zmieniającym się sposobie opowiadania o nich. Prawda jest jedna, a kłamstw wiele, a my niemożliwe uczyniliśmy możliwym, ignorując też teraźniejszość wybranego kandydata, zarówno to, co mówił, jak i to, co robił (używki podczas debaty). Nie mogę pozbyć się wrażenia, że wygrałby ktokolwiek, kto tylko byłby namaszczony przez tę konkretną konserwatywną partię powszechnie szerzącą strach, z kłamstwa czyniącą prawdę, a z prawdy kłamstwo.
Jeśli przegrywa człowiek znany od wielu lat, przewidywalny, praworządny i uczciwy, a zwycięzcą zostaje facet, który niczym królik wyjęty zostaje przez magika z kapelusza, nieprzewidywalny, nieuczciwy, mijający się z prawdą i nieustannie zmieniający tłumaczenie samego siebie, swego zachowania i swych wypowiedzi, i nikomu w niczym to nie przeszkadza, to ja się pytam: Co to ma być? Jakieś jaja? Zbiorowy wygłup? Zabawa? Żart? 
Otto von Bismarck – kanclerz Niemiec w XIX wieku powiedział: „Dajcie Polakom rządzić, a sami się wykończą”. To daje do myślenia, tym bardziej dlatego, że wciąż jest aktualne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz