środa, 10 kwietnia 2024

Skoszarowanie

Za mundurem panny sznurem. Tylko czy są dziś jeszcze jacyś chętni, by wbić się nie tylko w może i fajny, seksowny mundur, w którym wygląda się powabnie, ale i jednocześnie przyjąć wszystko to, co za tym idzie, w tym także skoszarowanie? Na pewno są jacyś chętni, których to kręci, ale ja do nich nie należę. Nie interesują mnie żadne formy skoszarowania, czyli bycia w mniejszym lub większym zamknięciu, gdzie ktoś mi mówi, co i kiedy mam lub mogę robić, i gdzie zdanym jest się niemal we wszystkim na łaskę lub niełaskę innych ludzi, bez względu na to, jacy się trafią - dobrzy, źli, neutralni, na co przecież w takich przypadkach nie ma się żadnego wpływu. Jest jak jest! A właśnie takie "Jest jak jest!" nie odpowiada mi i wiem, że nie jest dla mnie. 
Nie zamierzałem w ogóle, ale w końcu stało się i musiałem - spróbowałem, nie dlatego, ponieważ chciałem zobaczyć jak to jest, ale dlatego, że tak właśnie zadziałała siła wyższa, no i w tym konkretnym przypadku określone procedury. Zostałem i byłem skoszarowany. Dla mego własnego dobra poddałem się całej procedurze. 
Miejscem skoszarowania może być w skrajnych przypadkach areszt śledczy lub więzienie. W przypadkach bardziej oczywistych, w których wcześniej można podjąć jakąś decyzję, miejscem skoszarowania może być jednostka wojskowa, jakiś obóz, na przykład terenowy, szkoleniowy, kolonie, seminarium duchowne i później kapłaństwo, bursa szkolna, w mniejszym zakresie akademik i sanatorium, no i w końcu szpital. Te wszystkie miejsca są dla mnie przygnębiające, a ponieważ nie są w stanie zapewnić odpowiednich warunków i komfortu na dobrym poziomie, tak jak to jest w domu, mieszkaniu lub choćby hotelu, które można samemu wybrać, dostosowując do swoich możliwości i potrzeb, dlatego odbierają człowiekowi prywatność i intymność. W instytucjach, w których działają procedury, ty sam stajesz się ich częścią i trybem zależnym od wypracowanej rutyny pracowników. Robią z tobą w zasadzie to, co chcą, a ty tylko podpisujesz kolejne zgody i nawet nie wiesz na co, bo pewnie gdybyś miał świadomość, to byś się nie zgodził. Jeśli cierpisz, to w zasadzie nikt nic nie może z tym zrobić. I choć nie jesteś pierwszym człowiekiem na tej drodze, to wiesz tylko jedno, że musisz przetrwać ten zły czas, choć zwykle nie masz pojęcia jak. Potem będzie już dobrze. Zapomnisz złe chwile, które tak długo się ciągnęły i trwały, trwały, trwały w nieskończoność. Smutek i ból z czasem miną, i znów pojawi się uśmiech na twarzy, a potem radość z życia. Stawką może tu być nawet twoje życie lub zdrowie, albo choćby tylko - jakże ważne dla kogoś kochającego wolność - przyspieszenie wyjścia ze strefy skoszarowania. No ale to nie zawsze i wszędzie jest możliwe, dlatego ile tylko się da, należy unikać wszelkich form skoszarowania.
Koniecznie trzeba też zawsze pamiętać o skoszarowanych, pisać, dzwonić i ich odwiedzać, by w ten sposób skrócić im czas pobytu w tym miejscu, skrócić cierpienia i udzielić swego wsparcia, które z pewnością docenią i nie zapomną. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz