Na ostatniej stronie wszystko się kończy, choć nie zawsze
jest na niej napis koniec. Ostatnia strona zamyka wszystko i niczego dalej nie
kontynuuje. Dochodzisz do kresu i masz już wszystko za sobą, ot tak, po prostu.
Często to widzisz, może też i czujesz, ale nic na to poradzić nie możesz.
Możesz próbować to ignorować, odwlekać, ale niczego nie zmienisz. Jeszcze tylko
możesz mieć nadzieję, że nastąpi jakieś dopowiedzenie, jakiś tom drugi, a po
nim może i tom trzeci. Może…
Wraz z końcem przychodzi czas na podsumowanie. Zastanawiasz
się nad tym, co było, co na zawsze pozostanie już niezmienne, choć może jednak
pamięć spłata ci figle i pozmienia fakty na wyobrażenia, tak, by było ładniej,
łatwiej, znośniej. Kto powiedział, że musi być prawdziwie? Ważne, by było miło,
by nie bolało i by ostatnie chwile były przyjemne, nawet, a może zwłaszcza
wtedy, gdy z jakichś powodów jednak wcale nie są ostatnie.
Ostatnia strona nadejdzie w życiu każdego, zatem
nie musisz się jej lękać, obawiać. Doczekasz się, nie musisz się spieszyć. Jeśli
był początek, to musi być też koniec, tyle tylko, że o ile na start bywa
odpowiedni moment, o tyle meta zawsze wypada w nieodpowiednim czasie, nie w tym
momencie, w którym wypaść powinna. A gdy zapytać kogoś czy wie i zna właściwy
czas na koniec, to zwykle powie, że jeszcze nie teraz, nie w tym momencie, nie
dziś, może jutro, a i to też tylko wówczas, gdy po tym jutrze nastąpi kolejne
jutro, byle ostateczne jakoś oszukać i odwlec zakończenie, dojście do ostatniej
strony, zupełnie niepospiesznie.
Jak coś zaczynam, to lubię też skończyć, zakończyć, dokończyć, ale - jak się okazuje - nie wszystko warte jest drogi zmierzającej do końca. Finał może być nawet już na samym początku lub w połowie drogi, w dowolnym momencie. Dobrze, jeśli ma się na to wpływ, a nie pozostawia do rozstrzygnięcia innym ludziom.
OdpowiedzUsuń