poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Prima aprilis

Los lubi się śmiać, także ze mnie i z moich planów, zwłaszcza tych wypowiadanych na głos. Gdy tylko czegoś chcę albo konkretnie nie chcę, wówczas, może nie od razu, niczym klaśnięcie w dłonie, ale właśnie to się dzieje, prędzej lub później. I to nie w Prima aprilis, ale co dnia, dlatego staram się i uważam, by żadnego z życzeń nigdy nie wypowiadać ze słowem NIE lub ironicznie, gdyż taki przekaz zostaje inaczej odebrany. Los czy opatrzność nie zna ironii ani słowa NIE, nie czyta też między wierszami, nie domyśla się i sobie za mnie nie dopowiada, a jeśli to robi, to tylko na swój sposób i w swoim stylu, który każdy świadomy wcześniej lub później sam pozna.
Każdego dnia nagle i zupełnie niespodziewanie, w różnych miejscach i okolicznościach, tuż przede mną wyrastają jacyś obcy ludzie, by spotkać się ze mną w tym samym miejscu, zupełnie tak, jakby było zbyt mało miejsca na ziemi i dlatego na jednym metrze kwadratowym lub w bardzo bliskiej przestrzeni musi być kilka osób na raz, w jednym i tym samym czasie, momencie, chwili. I to nawet wówczas, gdy wszędzie dookoła jest pusto i pełno przestrzeni. Jestem niczym magnes przyciągający metal. Ja przyciągam ludzi. Oni pojawiają się zawsze wokół mnie i w mojej przestrzeni, i - świadomie lub nie - naruszają ją. To nie te, właściwe osoby, o które chodzi zawsze i przez całe życie, ale ludzie obcy, przpadkowi, których normalnie nikt nie ma tak blisko w swoim pobliżu. Każdy ma jakąś przestrzeń, własną intymną strefę bezpieczeństwa, a ja w przestrzeni publicznej muszę uciekać, ponieważ bardzo często jestem otoczony i osaczony. To wtedy właśnie czuję, jak bardzo los się ze mnie śmieje i gra w grę Prima aprilis. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz