piątek, 6 listopada 2020

Szaleństwo świrusa

Wiosną było źle, a potem, latem było nieco lepiej. Po tym jakże krótkim wytchnieniu w nieco lepszym, znowu nastąpiło złe i teraz ma się o wiele lepiej niż za pierwszym razem. Teoretycznie tej jesieni mamy powtórkę z sytuacji, która miała miejsce na wiosnę, tyle tylko, że według tego, co jest podawane wyłącznie z oficjalnych źródeł, teraz przypadki liczone są nie w dziesiątkach i setkach, ale w tysiącach, a nawet już w dziesiątkach tysięcy. Co będzie dalej? Dzienne liczby zaczną być podawane w setkach tysięcy albo w milionach? A co jeśli problem polega na zwiększonej liczbie wykonywanych testów, które mogą być nadwrażliwe lub wręcz wadliwe, albo niewłaściwe do badania czegoś, co przecież jest nowe? Konsekwencją testowania są stale rosnące liczby nowych przypadków i podejmowane decyzje, nakazy, zakazy, ograniczenia, obostrzenia, wyłączanie normalnego życia, gospodarki, turystyki, kultury, sportu, zamykanie w domach ludzi pozbawionych możliwości zarabiania pieniędzy, relaksu i odpoczynku oraz więzienie na kwarantannie tych, którzy nie są chorzy i którzy nawet nie mieli kontaktu z kimś, kto rzeczywiście jest chory.
Już teraz to wszystko może przerażać, ale też i coraz bardziej zobojętniać. Żyć w tak dużym napięciu i niewiadomym nie da się zbyt długo, a wszystko, co się teraz dzieje, wydaje się nie mieć końca. Już nawet trudno powiedzieć, czy strach się bać. Walka podobno toczy się o wydolność służby zdrowia, która i tak jest niewydolna. A czy w ogóle kiedykolwiek była wydolna? Wszystko, co nie jest pandemią, jest całkowicie marginalizowane, zatem poza zafiksowaniem na jednym temacie, nikt nie zajmuje się niczym innym. Można wręcz pomyśleć, że oto w cudowny sposób wszyscy przestali chorować. Nie ma wypadków i przypadków, złamań, urazów, ataków serca, wylewów krwi do mózgu, chorób przewlekłych, choćby tylko takich jak rak.
Szaleństwo świrusa ogarnęło cały świat.
Wszyscy wszędzie improwizują na własną rękę i nieustanie narażają się na śmieszność, gdyż w podejmowanych decyzjach niejednokrotnie brak spójności, konsekwencji i logiki. Tu i teraz nikt naprawdę nie potrafi powiedzieć o co w tym chodzi. Jednak wcześniej czy później dowiedzą się tego ci, którzy przeżyją i dożyją do czasu, gdy ktoś się tym zajmie i przeprowadzi rzetelne śledztwo wyjaśniające prawdziwy powód doprowadzenia wcześniejszej normalności do całkowitego rozregulowania i destabilizacji. Myślę, że wyjaśnienie szaleństwa świrusa nastąpi nie wcześniej niż za dziesięć, a może i dwadzieścia lat, kiedy na tyle dawno będzie już po wszystkim, by nikt nie musiał i nie ponosił za to jakichkolwiek konsekwencji.

1 komentarz:

  1. Jeszcze nie doszedłem do siebie po pierwszej fali pandemii, a już mamy drugą i znowu ręczne, chaotyczne sterowanie wszystkim. Ktoś gdzieś wczoraj powiedział w telewizji, że pandemia może trwać nawet 3 lata. No i niech sobie trwa, a życie niech się dalej normalnie toczy!

    OdpowiedzUsuń