Są ludzie, którzy schodzą z drogi, i to niemal nieustannie,
przez całe swoje życie, i tacy, którzy wiecznie idą na kontakt z innymi, ciągle
się z nimi konfrontując i zmagając, nawet wówczas, gdy spotykają tylko tych
ustępujących. To jest nieustanna walka osób idących na kontakt z wszystkimi, o
wszystko, nawet o nic i wówczas, gdy nie jest to potrzebne ani tym bardziej
konieczne.
Dla osób schodzących z drogi, która najczęściej nie jest
cudza, prywatna, lecz miejscem publicznym, dla wszystkich, to w pewien sposób
konieczność. W zasadzie nie mają innego wyjścia, o ile chcą uniknąć nieprzyjemności,
problemów i konfrontacji. Nikt im za nic nie jest wdzięczny ani za nic nie
dziękuje, taktując ustępowanie za jedyne i jedynie właściwe zachowanie. A
dodatkowo jeszcze jest tak, że w tym ustępowaniu ustępujący powinien się bardzo
spieszyć, bowiem choćby niewielka zwłoka może wywołać oburzenie, gniew i złość osób
idących na kontakt.
Chodź najczęściej schodzący z drogi nikomu nie
wchodzi w drogę, to jednak pojawia się na kursie kolizyjnym, już choćby dlatego,
że w tym samym miejscu jest lub pojawi się także ktoś inny, ktoś, kto z normalności
i ze spokoju zrobi stan nerwowy.
Na świecie jest tyle dróg i tyle miejsca, że teoretycznie powinno wystarczyć dla każdego, bez zbędnego ścisku i tłoku, ale są też drogi, którymi wszyscy chcą albo muszą podążać, stąd spotkania, a wraz z nimi konieczność ustępowania, czyli czyjegoś przed kimś schodzenia z drogi.
OdpowiedzUsuń