sobota, 9 lutego 2019

Wyrzeczenia


Wyrzeczeń nie lubi nikt, pewnie nawet i asceta, który z własnego wyboru głównie nimi żyje. Fajnie jest pofolgować sobie, odpuszczając wszelkie ograniczenia i niczym nieskrępowany, robić to, co się chce, bez żadnych, zwłaszcza znaczących konsekwencji. Najczęściej jednak w ten sposób nie da się przejść przez życie, zatem, w którymś momencie, wcześniej lub później w życiu każdego pojawią się jakieś określone lub nieokreślone ograniczenia. Zostają one przyjęte ze zrozumieniem lub są niczym abstrakcja, którą trzeba przyswoić, jednak bez entuzjazmu. Im dalej, tym gorzej. Wyrzekać się trzeba coraz większej ilości rzeczy, ale niejednokrotnie zdarza się, że nie tylko rzeczy, lecz także ludzi. Dzieje się to dla wspólnego, cudzego lub własnego bezpieczeństwa i spokoju, co nie oznacza ustania uczuć, którymi się darzyło, zwłaszcza tych, którzy byli naprawdę bliscy. Bywa, że inni ludzie nas się wyrzekną, nawet jeśli nigdy głośno o tym nie powiedzą, nie nazwą tego po imieniu i nikomu oficjalnie nie zakomunikują. Urwany kontakt, którego nikt nie inicjuje i nie podtrzymuje całymi dniami, tygodniami, miesiącami, a nawet latami, prowadzi w końcu do samoistnego wyrzeczenia się siebie nawzajem, wykluczenia kogoś z życia, choćby tylko przez zaniedbanie lub zapomnienie. Często też dzieje się to po jakimś znaczącym zajściu mającym wpływ na wzajemną relację, które trudno pominąć, wybaczyć i zapomnieć. Po jakimś czasie wszystko się rozmywa i choć do wielu znajomości i bliskości można wrócić od tak, po prostu, gdy tylko dojdzie do spotkania, choćby tylko tego telefonicznego, to będą i takie, które długa cisza zabija na zawsze, sprawiając, że z dawniej bliską osobą nie ma już o czym i po co mówić.

2 komentarze:

  1. Wyrzeczenie się kogoś z własnego życia, ostateczność, do której czasami jednak dochodzi, jest jak wyrwanie zęba. Nie ma takiej opcji, aby nie bolało, bo to drastyczne działanie. Co innego, gdy coś umiera przez dłuższy czas, aż w końcu ląduje w przeszłości i łagodnie przechodzi w zapomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam rodziców, którzy wyrzekli się swoich dzieci i dzieci, które wyrzekły się rodziców. Rzeczywiście jest to bardzo bolesne, ale niejednokrotne okazywało się zbawienne dla obu stron, które nie tworzyły ze sobą żadnej bliskości i niejednokrotnie stosowały wobec siebie różnego rodzaju przemoc. Nie ma potrzeby, by się ze sobą nawzajem męczyć dłużej niż jest to konieczne.

    OdpowiedzUsuń