Zastaliśmy świat, który nieustannie
podlegał zmianom, ale mimo wszystko istniał, mniej lub bardziej podobny do
tego, co znali nasi przodkowie. Aż tu nagle coś się stało i zniknął świat
znany, a w jego miejsce pojawił się nowy – nieznany, pełen zakazów, nakazów,
obostrzeń. Czy to kataklizm, światowa klęska żywiołowa, a może tylko lokalne
decyzje administracyjne rządów poszczególnych krajów, w które wszyscy
uwierzyli, a które zmieniły wszystko, nie tylko na teraz, na krótszą lub
dłuższą chwilę, ale i na przyszłość, tę najbliższą i późniejszą, usprawiedliwiając
swoje działanie troską o zdrowie i bezpieczeństwo narodowe?
W jednej chwili, bez żadnego sprzeciwu,
zabrano nam cały świat, który do tej pory znaliśmy, dla naszego dobra zamknięto
w domach i pozbawiono normalności, dostępu do wszystkiego, co mieliśmy. Powiedziano
nam, że trzeba być cierpliwym, bo chodzi o czas, który musi upłynąć, aby było
dobrze i aby po trochu, powoli, spokojnie, małymi krokami zaczęło wracać to, co
było. Nikt nie wie, ile potrzeba tego czasu na powrót normalności, dlatego na
wszelki wypadek wydłuża się wprowadzone obostrzenia i to bez względu na to, czy
to się komuś podoba, czy nie, i czy niesie to ze sobą ogromne, w zasadzie
nieprzewidywalne konsekwencje. Kiedyś tam z pewnością oddadzą nam nasz zdewastowany
świat, a my będziemy wdzięczni, sami nie wiedząc komu i za co. Całe działanie
uznamy za dobrą robotę i od nowa weźmiemy się do pracy, ale w świecie, który
nie będzie już taki sam ani ten sam.
Czy ktoś się zastanowi
nad tym, czy potrzebne było to całe ogromne zamieszanie, zamykanie,
zabranianie, zakazywanie, nakazywanie i obostrzenia? Pewnie nie, no bo i po co,
skoro będzie już dobrze, cokolwiek to dobrze będzie znaczyło lub będzie musiało
znaczyć. Poddani zbiorowemu szaleństwu, wszyscy uwierzyliśmy w zasadność i
słuszność postępowania administracyjnego. No dobrze, może nie wszyscy, ale i
tak jest takie wrażenie, jakby wszyscy uwierzyli. Obyśmy tylko się na tym nie
przejechali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz