Człowiek, któremu zależy, bardzo się stara. Chce być ciągle przy obiekcie swego chcenia i w zasadzie to się z nim nie rozstawać, z wyjątkiem chwil absolutnie koniecznych. Miło jest chcieć kogoś i miło, gdy ktoś nas chce. A już najlepiej, gdy jest to relacja zwrotna. Czy zatem, jeśli już coś takiego naprawdę się ma, można to lekceważyć, bagatelizować i ostatecznie dążyć do tego, by z tego zrezygnować? Czy chcenie można zamienić na obojętność, niechcenie lub porzucenie? Dlaczego? Po co? Na co? Jak?
Niektórzy ludzie, nazwę ich słomiacze, zapalają się – lub bardziej napalają – bardzo szybko i zaraz potem szybko też gasną, stygną. Wykazują się takim..., powiedzmy że... słomianym zapałem. Chcą coś i jednocześnie tego nie chcą. Sami nie wiedzą, na co się w końcu zdecydować i czy w ogóle podejmować jakąkolwiek, zwłaszcza ostateczną decyzję. Słomiacze chcą coś i jak od razu tego nie dostaną, to czują się rozczarowani i zawiedzeni, obrażają się i zniechęcają. Taka dziecinada. Niezadowolenie może też przyjść i wówczas, gdy słomiacze od razu dostaną wszystko. Wtedy to bardzo szybko poczują się znudzeni. Już nie będzie niczego, czym można by ich zaskoczyć, zachęcić i pobudzić do działania.
Słomiacze nie powiedzą ci o co chodzi. Przemawiać za to będą ich czyny. Będą zachowywać się w sposób kompletnie dla ciebie niezrozumiały, często dokładnie odwrotny od tego, czego normalnie i zwykle byś się mógł spodziewać. U nich po bliskości następuje oddalenie, przepaść, w którą wpadasz, bo coś, czego kompletnie nie rozumiesz, siedzi w ich głowach. Krok do przodu, szczególnie w stronę zrozumienia i bliskości, spowoduje jakiś rodzaj ucieczki, czyli dwa kroki do tyłu. Po oddaleniu adekwatnie następuje bliskość, ale za każdym razem po przejściu całego cyklu tej sinusoidy masz wrażenie, że w nowym cyklu jest już jakoś gorzej niż było wcześniej. W miarę upływu czasu sprawy nie stają się bardziej poukładane i prostsze, ale z niewiadomych przyczyn wręcz ciągle jeszcze bardziej się komplikują, stając się niewiadomą trudną do przewidzenia. Zamiast coraz większego i lepszego zrozumienia, jest dystans i poczucie, że lepiej to już było. A wszystko to w jakiejś niezrozumiałej walce z czasem lub niby z czasem. I niby to wszystko dzieje się naturalnie, ale jednak czujesz, że niekoniecznie i nie do końca.
Słomiacze nie powiedzą ci o co chodzi. Przemawiać za to będą ich czyny. Będą zachowywać się w sposób kompletnie dla ciebie niezrozumiały, często dokładnie odwrotny od tego, czego normalnie i zwykle byś się mógł spodziewać. U nich po bliskości następuje oddalenie, przepaść, w którą wpadasz, bo coś, czego kompletnie nie rozumiesz, siedzi w ich głowach. Krok do przodu, szczególnie w stronę zrozumienia i bliskości, spowoduje jakiś rodzaj ucieczki, czyli dwa kroki do tyłu. Po oddaleniu adekwatnie następuje bliskość, ale za każdym razem po przejściu całego cyklu tej sinusoidy masz wrażenie, że w nowym cyklu jest już jakoś gorzej niż było wcześniej. W miarę upływu czasu sprawy nie stają się bardziej poukładane i prostsze, ale z niewiadomych przyczyn wręcz ciągle jeszcze bardziej się komplikują, stając się niewiadomą trudną do przewidzenia. Zamiast coraz większego i lepszego zrozumienia, jest dystans i poczucie, że lepiej to już było. A wszystko to w jakiejś niezrozumiałej walce z czasem lub niby z czasem. I niby to wszystko dzieje się naturalnie, ale jednak czujesz, że niekoniecznie i nie do końca.
Na postępowanie słomiaczy nie ma reguł. Nie ma także postawy właściwej dla przeciwdziałania i powstrzymania tego dziwnego i dziwacznego zachowania, ponieważ nigdy nie wiadomo, co komu siedzi w głowie. Słomianego zapału w żaden sposób nie da się rozpoznać, dlatego absolutnie zawsze trzeba się zachowywać tak, jakby go nie było na tym świecie. Co ma wystygnąć, to i tak wystygnie, bez względu na wszystko, a co ma być, to będzie. Jednak w tym wszystkim tylko jednego chciałoby się uniknąć – trwałego zaniedbania i porzucenia oraz ogromnego rozczarowania.
To przykre, gdy czujesz, że ktoś odgania się od ciebie, jak od muchy, która lata koło nosa. Nikt nie chce czuć się natrętem i być tam, gdzie jest lub gdzie czuje się niechciany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz