W ciszy jest spokój, ukojenie,
błoga, niezakłócona nicość. Nic złego się nie dzieje lub dziać nie powinno, a
jednak zdarza się, że cisza aż krzyczy, poraża, przeraża i bardzo przeszkadza,
wydaje się stanem trudnym do zniesienia, niczym tortura zadana niespodziewanie
i bez uzasadnienia. Człowiek potraktowany ciszą najpierw zwykle jest spokojny,
a potem, w miarę upływu czasu zaczyna się gubić, głupieje, przestaje wiedzieć o
co chodzi i zaczyna szukać jakiegoś wytłumaczenia, bo chce zrozumieć, ale
zrozumienie, zwłaszcza to najbardziej trafne i właściwe, niekoniecznie w ogóle
musi nadejść.
Cisza jest jak nieznany tunel, do
którego się weszło, chociaż nie wiadomo, czy jest z niego jakieś wyjście i nie
wiadomo, czy i co będzie po jego drugiej stronie. W końcu też może się okazać,
że tunel nie ma przejścia wychodzącego w innym miejscu i wówczas trzeba będzie
wracać do punktu wejścia, o ile oczywiście nie zgubi się drogi. Tak samo cisza ostatecznie
może prowadzić do czegoś konkretnego, nowego, lepszego lub też być ślepą
uliczką, z której koniecznie trzeba się wycofać, by nie zabłądzić i nie pogubić
się z samym sobą, z kimś, z relacjami, rzeczami ważnymi, i by nie okazało się,
że w zbyt długo trwającej ciszy sprawy przestały mieć jakiekolwiek znaczenie lub
zaszły tak daleko, że nie ma już możliwości jakiegokolwiek odwrotu i powrotu do
tego, co było.
Czytaj też „Cisza”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz