Przeciwieństwem normalnego zachowania jest zachowanie
nienormalne. To jest jasne, proste i na ogół czytelne. Jednak gdzieś pomiędzy normalnością
a nienormalnością jest jeszcze coś – jest kpina, którą ktoś świadomie uprawia, aby
osiągnąć swoje cele, nawet te najbardziej chore i obłąkane. Ci, którzy nazywają
siebie obrońcami życia, niszczą życie tych, którzy żyją. Ci, którzy powinni
stać na straży prawa, demolują je, urządzając sobie prawdziwe kpiny z tego, co
jest prawem, stawiając się ponad nim lub stosując paragrafy w sposób dla siebie
wygodny. I nie pomagają tu żadne prośby o opamiętanie się ani upomnienia. Na
władców i panów nie działa nic, choć w nazwie jest zarówno słowo prawo, jak i
słowo sprawiedliwość. Jak za starych „dobrych” (dla kogo dobrych, dla tego
dobrych), bo komunistycznych lat kwitnie nowomowa, czyli zamiana znaczeń
powszechnie rozumianych zwrotów i słów na nowe, które w niektórych przypadkach
mogą oznaczać wręcz coś zupełnie odwrotnego, przeciwnego od pierwowzoru. Kpiną
historii jest to, że wszystko się powtarza, nawet w innej, nowej, wolnej i przynajmniej
teoretycznie jeszcze demokratycznej rzeczywistości.
Kpiną jest opowiadanie się jakiegokolwiek kościoła,
w tym jednego, konkretnego i dominującego za jakąkolwiek partią polityczną. Kpiną
jest dopuszczanie hierarchów religijnych do polityków, co daje im moc sprawczą,
czyli możliwości – z których korzystają – wpływania, a może nawet i nalegania
na podejmowane, konkretne rozstrzygnięcia i decyzje. Kpiną jest to, że w prawie
świeckiego państwa pojawiają się sprawy istotne światopoglądowo, te do
rozstrzygania we własnym sumieniu. Kpiną jest brak poprawności politycznej i
chlapanie językiem przez ludzi u władzy tego, co chcą i o kim chcą. Kpiną jest
brak tolerancji, zrozumienia i empatii. Kpiną jest, że to wszystko dzieje się w
Polsce, z której zamiast czuć się dumnym, można się jedynie wstydzić.
Dawniej była Polska Rzeczpospolita Ludowa, a teraz jest Polska Rzeczpospolita Katolicka. Żadna z nich nie była i nie jest wolna, z tą jednak wielką różnicą, że pierwsza była nam Polakom narzucona przez innych, a drugą sami sobie urządziliśmy własnymi, błędnymi wyborami, omanieni wtórnym rozdawnictwem i hasłami wstawania z kolan, na których nie byliśmy. Liczono się z nami, a teraz warci jesteśmy jedynie kpiny. Dobrze, że kobiety wzięły sprawy w swoje ręce. Ciekawe tylko, co z tego ostaecznie wyniknie.
OdpowiedzUsuń