sobota, 19 stycznia 2019

Wyłączenia



Są takie skupienia, wcale nie wymęczone i osiągnięte na skutek intensywnej pracy nad sobą, które kompletnie wyłączają. Przestajesz mieć świadomość otaczającego cię świata. Także czas przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. I ty sam tak bardzo się zatracasz, że na swój sposób przestajesz świadomie istnieć. Jesteś na czymś skupiony i to tak cię pochłania, że wyłącza dostęp jakichkolwiek innych bodźców. Tak się dzieje, gdy zajmujesz się tym, co lubisz, czym się interesujesz i pasjonujesz, co sprawia ci naprawdę ogromną przyjemność, frajdę, radość. Tym czymś może być też obcowanie z bliską osobą. Świat przestaje istnieć i czujesz się naprawdę wspaniale, wyśmienicie. Wyłącza się wszystko, zatem możesz naprawdę się zrelaksować.
Są też takie inne, smutne wyłączenia, kiedy to na skutek tego, co cię spotkało, jakiegoś złego wydarzenia, nie możesz się pozbierać i wydobyć z rozpaczy, smutku, przygnębienia, odrętwienia. Nie panujesz nawet nad własnymi myślami i wiele wysiłku musisz włożyć w to, by odciągnąć choć na chwilę uwagę od tematu głównego, który wrósł w ciebie i wręcz stał się tobą. Jesteś niczym w otchłani, bez jakichkolwiek chęci na cokolwiek, nawet, a może zwłaszcza tych do życia. Jesteś, ale jakby cię nie było. Zwykle w takim stanie łzy mogą płynąć strumieniami po policzkach, całe morze łez, których nie musisz nawet przywoływać, bo są w stałej gotowości, by płynąć, wystarczy tylko naprawdę niewielki bodziec. Smutek jest tak wielki, że w żadnych innych okolicznościach nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. Wszystko w tobie niemo krzyczy i czujesz, że nie możesz się z tego wydostać, że ugrzęzłeś niczym w bagnie, które coraz bardziej wciąga. A najgorsze w tym wszystkim, że ten stan może trwać naprawdę długo, wręcz całymi latami, z których – jeśli tylko uda ci się to przetrwać – później niewiele będziesz pamiętać. Te lata będą niczym dziura w pamięci. Trudno będzie powiedzieć co robiłeś, gdzie i z kim byłeś, jakie emocje odczuwałeś, co dostawałeś, a co dawałeś. Niewyobrażalny smutek może być w tobie nawet wówczas, gdy już w końcu na zewnątrz, dla wszystkich dookoła, aby nie wzięli cię za obłąkanego lub wariata, nauczysz się nosić maskę normalności i tego, jaki wcześniej byłeś, w zwykłych, codziennych okolicznościach. 
Ponowne włączenia do otaczającego świata wcale nie muszą być niemiłe. Są niczym powroty z odległego kosmosu na Ziemię – planetę wszystkiego, co dobrze znane, a mimo to niejednokrotnie nadal zaskakujące. Tracisz ciemną, bezkresną przestrzeń kosmosu, której odtąd już nigdy nie zapomnisz, a zyskujesz Ziemię z jej niezliczoną paletą barw i różnorodności. Obyś tylko umiał ponownie korzystać z tego, co dobre.

2 komentarze:

  1. Siebie nawzajem naprzemian a to włączamy, a to wyłączamy. Włączenia na ogół bywają fajne, przyjemne i miłe, a wyłączenia, choć nie muszą, zazwyczaj są dość smutne. Zdecydowanie najlepiej jest, gdy sami decydujemy o sobie i nie jesteśmy skazani wyłącznie na to, co zrobią z nami inni ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja lubię sobie popykać i popstrykać pstryczkiem od światła, który najczęściej nazywany jest włącznikiem, choć przecież jest też wyłącznikiem. Wolę gdy jest widno i dużo światła, z wyjątkiem nastrojowych, romantycznych mroków.

    OdpowiedzUsuń