Weto to sprzeciw, ale często też i blokada czegoś, co czeka
na przyjęcie. Przez weto nie wchodzi w życie to, co zostało już przygotowane i
najczęściej też ostatecznie uzgodnione, dogadane. Z weta można korzystać, ale z
umiarem i z rozsądkiem. W rękach szaleńców weto może stać się narzędziem
paraliżującym normalne funkcjonowanie. Już samo grożenie wetem wywołuje duże zamieszanie
i straty dla grożącego, no ale ostatecznie może być też traktowane jako
narzędzie walki politycznej, wszak czym innym jest groźba, a czym innym czyny.
Zdarzało się w historii Polski, i ciągle niestety nadal
zdarza, że weto stosowane było jako narzędzie walki politycznej, służące do
obrony interesów wyłącznie własnych jakiejś grupy ludzi lub po prostu partyjnych.
Weto w naszym kraju powinno źle się kojarzyć, gdyż jego stosowanie pośrednio doprowadziło
do zniknięcia naszego kraju z mapy świata na 123 lata.
Weto doprowadza do katastrofy, oznacza bowiem
paraliż tego, co powinno normalnie funkcjonować. To rodzaj niepoważnej,
nieodpowiedzialnej gry, którą stosuje ktoś, kto idzie w zaparte, nie licząc się
z konsekwencjami i kosztami, lansując swoje, wbrew wszystkim i wszystkiemu,
wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, niszcząc lub ośmieszając cały mechanizm,
który weto umożliwił. Tracą na tym wszyscy, ale ostatecznie najbardziej,
najwięcej straci ten, kto weto zastosował i doprowadził do powstałego w jego
wyniku bałaganu. Długo i z wielkim trudem trzeba będzie odrabiać straty wywołane
zawetowaniem budżetu Unii Europejskiej przez rząd Polski i Węgier (cóż to za
pokraczny sojusz dwóch państw łamiących prawo u siebie w kraju, który
skierowany jest przeciw pozostałym dwudziestu pięciu państwom, które jakoby są
w błędzie, walcząc o praworządność). Weto to nieodpowiedzialne zachowanie i lekceważenie
wartości przyjętych wspólnie przez wspólnotę, która została zaakceptowana w
chwili wstępowania do niej poprzez dobrowolną deklarację członkowską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz