piątek, 3 sierpnia 2018

Pytanie i odkrywanie



O drugim człowieku można się wiele dowiedzieć na wiele różnych sposobów. Można uruchomić kontakty i wypytać się kogoś bliskiego lub choćby znajomego, można być mimowolnym świadkiem opowiadania o kimś albo wręcz swoistym spowiednikiem, który słucha o cudzym życiu i jakby przy okazji całkiem sporo dowiaduje się też o innych ludziach. Można też spróbować bezpośrednio i osobiście, bez żadnego pośrednictwa oraz zasięgania opinii innych osób i poddawania się ich ewentualnym różnym sugestiom.
Wszystko zaczyna się zwykle od jednego pytania, po którym najczęściej już zupełnie niezauważenie następuje cała seria pytań, niczym na przesłuchaniu. No bo niby jak inaczej? Przecież od czegoś trzeba zacząć, by potem móc iść dalej. To, czy w ogóle będzie jakieś dalej, w dużej mierze zależy właśnie od sposobu wypowiedzi i od pierwszych odpowiedzi, które się słyszy, gdyż powinny być one odpowiednie, właściwe, pasujące do tego, co chce się słyszeć. Przyciągać może zarówno podobieństwo, jak i odmienność, bo przecież nie przeciętność, bylejakość, nuda. Ważne, by okazać się fajnym.
Są rzeczy, o które wypada, można, trzeba zapytać oraz takie, o które nie wypada, raczej nie można lub nie można oraz niekoniecznie trzeba pytać. Wielu rzeczy można się dowiedzieć podczas procesu poznawania. Wystarczy tylko być cierpliwym, uważnie słuchać i obserwować, a wtedy będzie można poddać się procesowi odkrywania, co może i powinno działać w obie strony, ostatecznie przynosząc na ogół o wile więcej satysfakcji niż nieustannie prowadzony dialog polegający na zadawaniu pytań o wszystko oraz udzielaniu odpowiedzi, nawet w sytuacjach intymnych. W końcu chodzi też o to, by wczuć się w siebie nawzajem tak, by poczuć wzajemne pragnienia i potrzeby, możliwości i ograniczenia, by sobie nawzajem służyć i pomagać.
Są ludzie, którzy potrzebują nieustannego potwierdzania wszystkiego nie w czynach, ale w słowach. Ślepo im wierzą, zwłaszcza gdy słyszą to, co chcą usłyszeć. W samych czynach, bez zapewnień słownych, nie umieją sobie poradzić, nie są w stanie ich docenić, a często też i zauważyć. A w którymś momencie słowa z prawdy zamieniają się w kłamstwo, do którego już wcześniej wszyscy – mówiący i słuchający na tyle się przyzwyczaili, przywykli, by dalej – nieprzerwanie i w swoistej wygodzie niedokonywania żadnych zmian – w tym trwać, tkwić. W tym przypadku odkrycie tego, gdzie się jest, będzie bardzo bolesne dla każdej ze stron.

2 komentarze:

  1. Wolę, gdy moje czyny mówią za mnie, ale równie ważne jak czyny, są także słowa, które są niczym marketing dla czynów. Bez nich z łatwością umyka wiele, a przecież są i tacy ludzie, którzy chętnie i z łatwością przypiszą sobie zasługi innych. W trosce o własny interes trzeba zatem zadbać o marketing, czyli ładne, odpowiednie i dobrze podane słowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolę być odkrywana niż przepytywana, i choć są sytuacje, w których trzeba pytać, to jednak nazbyt często bywa, że pytania padają tam, gdzie do odpowiedzi można dojść samemu, a nie tam, gdzie chodziłoby o prawdziwe i szczere liczenie się z kimś.

    Kortez, Podsiadło, Zalewski – Początek
    https://www.youtube.com/watch?v=QRxH-II0OsA&start_radio=1&list=RDQRxH-II0OsA

    OdpowiedzUsuń