Na zapas nie można się najeść ani wyspać.
Te czynności są codziennie jednakowo potrzebne, choć jakże często bardzo różnie
realizowane. Nie należy przesadzać z ilością, gdyż każde odchylenie w jedną ze
skrajnych stron może się źle odbić na zdrowiu, tym fizycznym, jak i
psychicznym. Dawkowanie powinno być regularne i na odpowiednim poziomie.
Na zapas można zgromadzić różne rzeczy, bo
przecież, wcześniej lub później, wszystko może się do czegoś przydać. I zwykle
też coś tam do czegoś rzeczywiście kiedyś się przydaje. Rzecz jednak w tym, że
od momentu, gdy coś schomikujemy, na tę jakoby czarną godzinę, do czasu, gdy
ona nastąpi, zwykle mija dość dużo dni, tygodni, miesięcy, a nawet lat. Zapominamy
o zgromadzonych zapasach na przyszłość, tym bardziej jeśli wszędzie po szafach nie
zaglądamy codziennie lub choćby co kilka dni. Gdy już zajdzie potrzeba użycia
schowanej ważnej rzeczy, wówczas może i pamiętamy o tym, że gdzieś właśnie to,
co jest potrzebne mamy, ale na ogół problem jest z ustaleniem tego, gdzie. Niejednokrotnie
łatwiej i prościej jest pójść do sklepu i kupić nową potrzebną rzecz,
jednocześnie zostawiając tę schomikowaną w całkowitym spokoju. Z pewnością znajdzie
się, przypadkowo, gdy już nie będzie potrzebna. Tak to zwykle bywa. Niektórzy
nazywają to nawet złośliwością rzeczy martwych. Chowają się i ich nie ma.
Czas upływa bezpowrotnie, a zapasy warto, wręcz
trzeba gromadzić i mieć, na przykład oszczędności. Nigdy nie wiadomo, kiedy
wyskoczy coś ekstra, dlatego nie można na co dzień żyć wszystkimi zarobionymi
pieniędzmi. Z łatwością można wydać wszystko i być na zerze, ale warto coś
odłożyć, zwłaszcza z jakichś dodatkowych dochodów, z pieniędzy, które pojawiły
się ekstra. Warto nie kupować tego, co nie jest potrzebne i mieć na to, co na
pewno chce się posiadać. Wszystko można poddać w wątpliwość, każde zakupy i
wydatki na nie. Czy na pewno to coś, co chcemy mieć, jest nam potrzebne? Czy w
szafie nie ma już podobnych rzeczy, może nawet jeszcze nienoszonych? W końcu
liczy się też cena, gdyż nie warto przepłacać, dając innym zarabiać na sobie.
Na zapas nie warto się martwić. To nic nie
pomoże i w ten sposób zamiast raz, martwimy się co najmniej dwa razy, bo
wcześniej – przed, i później – gdy dana sytuacja już zaistnieje. A przecież
może być też i tak, że to, co ma być, wcale się nie wydarzy, zatem martwienie
się na zapas lepiej odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość. Jeśli nadejdą
problemy, wówczas będą rozwiązywane. Martwieniem się na zapas, zwłaszcza tym na
głos, sobie i innym psuje się atmosferę, zaburza trwającą chwilę, wprowadza
nerwowość i rozdrażnienie, ale niektórym ludziom, świadomie lub nieświadomie,
celowo lub przypadkowo, niestety, może właśnie o to chodzić. Nie trzeba walczyć
z czymś, czego nie ma, i choć można gdybać, domniemać, kombinować na różne
sposoby, to jednak wcześniej i na zapas nie rozwiąże się żadnych problemów.
Problemy próbuję przewidywać i tym samym ich unikać, co nie oznacza, że zawsze mi się to udaje. Pewne rzeczy po prostu z siebie wynikają i nie trzeba być wróżka z kulą i czarnym kotem, żeby na pewnym etapie życia po prostu zdawać sobie z nich sprawę.
OdpowiedzUsuń