Przemijamy, tak jak wszyscy i wszystko,
co z jednej strony może być i jest błogosławieństwem, a z drugiej przekleństwem,
gdyż oznacza zmiany, które następują i będą nieustannie następować. Nikt nigdy
nie pozostaje taki sam. Nic nigdy nie pozostaje takie same. Łapiemy siebie w swoistym
locie życia z punktu A do Z, locie, który każde z nas odbywa w sobie tylko właściwy
sposób i kierunku. Jeśli tylko chcemy, to sobie nawzajem możemy dać wszystko co
najlepsze lub szarpać się ze sobą na wiele różnych sposobów. Czy stać nas
będzie na to, by przestać zmagać się z samym sobą i z drugą osobą? Odpuścimy czy
też zaweźmiemy się?
I choć jest miejsce, dokąd
wszyscy zmierzamy i gdzie teoretycznie wszyscy się spotkamy, to przecież nikt
nie wie, gdzie to jest i co tam jest. A przecież wszyscy chcemy wierzyć w to,
że cmentarz nie jest naszym ostatecznym celem, kresem podróży i adresem, że zmierzamy
dokądś i po coś, co jest bardziej niematerialne i duchowe, proste, radosne i
dobre. Każdy wie, że na cmentarzach nie ma zmarłych, bo to nie raj lub kraina
wieczności, w których przebywają. Na cmentarzach nie ma nikogo poza ludźmi
żywymi. Nie znajdziemy tam tych, którzy odeszli na zawsze. Okazując swą pamięć,
przychodzimy na groby zmarłych, by przed innymi ludźmi pokazać i zaznaczyć swą
obecność, by posprzątać, ogarnąć, postawić kwiaty i zapalić znicze, bo tak nas
nauczono i wychowano. Na tym poziomie nikt z nas nie może się spotkać z tymi teoretycznie
odwiedzanymi, ponieważ za życia jakikolwiek kontakt z nimi jest już niemożliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz