wtorek, 7 maja 2024

Przepraszam i...

Przepraszam to jedno z trzech bardzo ważnych słów (pozostałe dwa to proszę i dziękuję) do stosowania na co dzień. To słowo klucz, którym czasami można otwierać nawet solidnie zamknięte drzwi, słowo, którym można naprawić nadszarpnięte relacje lub choćby tego próbować, bo pewne jest, że nie zawsze wystarczy. Wypowiadając je, trzeba rozumieć to, co się mówi i – żeby miało to sens – trzeba to czuć. Samo przepraszanie dla przepraszania może być tylko pójściem na łatwiznę, głupim klepaniem tego, co nic nie znaczy, próbą złagodzenia czyjejś bieżącej złości i niczym więcej, zwłaszcza gdy nie pójdą za tym żadne konkretne czyny i nie zostanie naprawione zło, które zostało wyrządzone. Przepraszam i już mam usprawiedliwienie dla siebie. Nie muszę już na nic czekać, bo załatwiłem sprawę. A tu nie chodzi o samozadowolenie przepraszającego i w efekcie kompletne pustosłowie. Oczywiście jeśli coś schrzaniłem i jeśli jestem tego świadom lub jeśli mi to uświadomiono, to lepiej będzie, gdy przeproszę, niż gdy nawet to sobie odpuszczę, ale za przepraszaniem powinno iść coś więcej, czyli choćby chęć i próba lub próby działania, naprawiania błędów, uczenia się na przyszłość i odpowiedniego reagowania na czyjeś emocje, uwzględniania ich w swoim działaniu.
Wyższą formą przeprosin jest przepraszanie i prośba o wybaczenie. Ktoś, kto prosi o wybaczenie ma świadomość popełnionych przez siebie błędów, najczęściej też chce być dobrze zrozumiany, chce się wytłumaczyć i to robi, a potem wręcz deklaruje poprawę lub jej próbę. Już tą postawą stara się naprawić coś, co spieprzył i udowadnia, że mu zależy, nie wycofuje się, nie poprzestaje na przeprosinach, nie idzie na łatwiznę i nie szuka dla siebie wygodnych usprawiedliwień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz