Powierzchowność to dość powszechna
przypadłość. Patrzymy przez krótką chwilę i bez wchodzenia w szczegóły, ani tym
bardziej niczego nie dociekając i nie próbując nawet zdobyć się na zrozumienie,
życzliwość, już wiemy, mamy własne wyrobione zdanie, a raczej zamkniętą i na
ogół ostateczną ocenę, werdykt. Większość ludzi i spraw traktujemy
powierzchownie, najczęściej niczego tak naprawdę nie wiedząc i nie rozumiejąc,
opierając się na domysłach i samodzielnych dopowiedzeniach, które mają być objaśnieniem
i wyjaśnieniem wszystkiego. Powierzchowność nie ma nic wspólnego z empatią oraz
zrozumieniem, i chociaż niekiedy bywa konieczna oraz bardzo potrzebna, nazbyt
często zastępuje prawdziwe rozumienie. Prawda przestaje być ważna, gdyż liczy
się tylko to, co ktoś za prawdę uzna. To, co powinno być zrobione porządnie,
robione jest byle jak, byle było już z głowy, powierzchownie, aby tylko
wszystko się z grubsza zgadzało. Bez wnikania w szczegóły, którymi można
niepotrzebnie tylko dodać sobie pracy, skazując się tym samym na dodatkowy
wysiłek.
Powierzchowność wcale
nie jest w porządku we wzajemnych bliskich relacjach, we wzajemnym traktowaniu ani
wówczas, gdy za pracę po łebkach domaga się uczciwej i pełnowartościowej zapłaty.
Powierzchowność ma jednak jedną zaletę. Nie zmusza do drążenia różnych,
szczególnie tych drażliwych tematów, których ktoś nie chce lub woli nie
poruszać, i w tym przypadku jest niczym obojętność – lepsza od negatywnej i z
góry złej oceny.
Wolę powierzchowność dobrze nastawionego do ludzi człowieka od zbytniego, nadmiernego wnikania w szczegóły kogoś, kto jest źle nastawiony, bowiem zamiast wyjaśnień prowadzących do zrozumienia, może wtedy dojść do nowego, niepotrzebnego zagmatwania.
OdpowiedzUsuń