sobota, 24 marca 2018

Mówienie prawdy



Tak naprawdę niewielu ludzi stać na to, by mówić prawdę i to nie dlatego, że są zbyt lękliwi lub za mało odważni, nie. Po prostu na głoszeniu tego, co uważa się za prawdę najczęściej dość kiepsko się wychodzi. Lepiej się nie wychylać i mówić to, co inni chcą usłyszeć, bez względu na to, jak to się ma do rzeczywistości i prawdy, która widziana z różnej perspektywy może wyglądać zupełnie inaczej. W końcu też nie ma po co silić się na prawdę wobec kogoś, kto jej nie potrzebuje i nie chce, kto jej nie doceni, obrazi się lub w ramach obrony wytoczy przeciwko niej najcięższe działa. Lepiej być miłym niż mówić prawdę.
Są ludzie mówiący prawdę, ale tylko za plecami osoby, której ona dotyczy, gdyż nigdy nie zdobywają się na konfrontację twarzą w twarz z głównym zainteresowanym. Może dlatego, że to, co w ich mniemaniu jest prawdą, jest zazwyczaj tylko i wyłącznie krytyką, uprzedzeniem, niechęcią, a nawet odrazą? W końcu to, że ktoś jest inny nie musi oznaczać, że jest niewłaściwy, ale skoro mimo wszystko jest dla kogoś niewłaściwy, nie do zaakceptowania, to przecież nie ma konieczności, by ze sobą przebywać, męczyć się nawzajem i dręczyć.
Prawda innych nie jest nikomu do niczego potrzebna, ale czasami, gdy już nic nie pomaga i nie ma już niczego do stracenia, wówczas jedyne, co może pomóc, to właśnie prawda, którą nie tylko należy, ale wręcz trzeba z siebie wydobyć. Nie gwarantuje to lepszego zrozumienia, ale bywa, że wpływa na polepszenie zepsutych relacji. Mądry doceni prawdę, bez względu na to, czy mu się ona podoba, i chociaż spróbuje spojrzeć obiektywnie. Nieprzygotowany głupiec będzie traktował prawdę jak atak na siebie. Będzie z nią polemizował, obrażał się i dąsał, szukał winnych. W dochodzeniu do prawdy na pewno nie warto jednego kłamstwa, na przykład na którym zostało się przyłapanym, zastępować drugim, innym, nowym, lepszym, trudniejszym do zweryfikowania.
Są relacje, zwłaszcza te partnerskie, które muszą być oparte na prawdzie, bo tylko tak mogą normalnie funkcjonować, a każda inna forma, z kłamstwem w roli głównej lub w ważnych epizodach, jest tylko pokracznym tworem. Z prawdą trzeba jednak postępować bardzo ostrożnie i rozważnie, gdyż niejednokrotnie zamiast naprawić, prawda może wręcz pogorszyć i tak już niekorzystne relacje i sprawy. Refleksja dotycząca prawdy w końcu jednak, wcześniej lub później, jakoś trafia do adresata, tyle tylko, że poniesiony koszt może okazać się zbyt wysoki, nie do udźwignięcia we wzajemnej relacji.

9 komentarzy:

  1. LemON - Jutro
    https://www.youtube.com/watch?v=M7Sfgc73-sQ&list=RDEM_e9xIZ0BmPLE5gOdT3peFw&index=2

    ARASH feat. Helena - DOOSET DARAM
    https://www.youtube.com/watch?v=-yQ8kxikSJQ

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda potrafi być bardzo okrutna, ale podobno wyzwala. Tylko kto i kiedy jest gotowy na jej przyjęcie, zastanowienie się nad sobą i wyciągnięcia odpowiednich wniosków?
    Łatwiej serwować prawdę niż ją przyjmować. Można też milczeć, ale i to do czasu, bo nie sposób nieustannie i pokornie znosić potok złości oraz negatywnych emocji płynący bez opamiętania i na każdy możliwy temat.
    Prawda jest odrzucana, bo bardziej wiarygodne jest kłamstwo, ale o tym to już było.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówienie prawdy nie przysparza sympatyków, a na niektórych działa niczym czerwona płachta na byka. Już lepiej wiarygodnie kłamać, potakiwać i robić swoje niż serwować niewiarygoną, niewygodną, niechcianą prawdę i narażać się na kłopoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na czym polegają takie kłopoty?

      Usuń
  4. Wyobraźmy sobie taką sytuację wprost z życia.

    Jest przychodnia lekarska, w której miłe panie w recepcji wystawiają na ladzie recepcyjnej miseczkę z cukierkami. Często spotyka się w różnych miejscach takie "gościnne" miseczki. Informacja zaszyta w takiej miseczce brzmi: "jesteś tu mile widziany i jako nasz gość, możesz się poczęstować, to jest dla ciebie, częstuj się bez wahania".

    No i teraz wyobraźmy sobie osobę, która odwiedza taką przychodnię i widzi miseczkę na ladzie. Ma ochotę na cukierka. Ale nie częstuje się, bo coś go powstrzymuje przed otwartym wyciągnięciem ręki po cukierka. Może uważa, że jest za gruby i nie powinien jeść cukierków, może sobie obiecał, że nie będzie ich jadł, może obiecał to towarzyszącej mu małżonce, która krytycznym wzrokiem karci każdy podobny jego gest, może nie ma pewności, że cukierki są dla wszystkich, ma swoją motywację, by otwartym gestem po cukierka nie sięgnąć. Swoją własną.

    Ale kiedy recepcjonistka nie widzi (alternatywnie - żona nie patrzy w jego stronę), ukradkiem wkłada rękę do miseczki i wyjmuje cukierka z poczuciem wstydu, a następnie szybko chowa ją do kieszeni. W wersji z krytyczną żoną dodatkowo mówi do zony, że wychodzi na dwór na papierosa, a na dworze niecierpliwie wyjmuje cukierka z papierka i wpycha go sobie łapczywie do buzi, rozglądając się lękliwie, czy ktoś tego nie zauważył. Po czym wraca do przychodni i staje obok recepcji. Ponieważ cukierki okazały się smaczne, powtarza gest jeszcze kilka razy i jeszcze kilka razy tłumaczy się lękliwie przed żoną, że wychodzi na papierosa.

    Co zatem w takiej sytuacji myśli recepcjonistka, która po drugim takim geście odwracając się dostrzegła go, więc zaskoczona dziwnym zachowaniem gościa w przychodni zaczyna się zastanawiać, dlaczego ten gość nie poczęstuje się normalnie, tylko skrada się po cukierki i stara się ukryć, że podbiera je z miseczki? A co myśli sobie żona, która przy trzecim takim wyjściu na papierosa zaczyna się zastanawiać, dlaczego jej mąż tak dużo pali? Denerwuje się przed wizytą lekarską? Wpadł w niekontrolowany nałóg i pali przy swoim stanie zdrowia za dużo?

    Obydwie kobiety, które sięgnięcie po pierwszego cukierka potraktowałyby jak naturalny odruch, nawet gdyby spotkał się on z krytycznym spojrzeniem żony, nie zadawałyby sobie dalszych pytań. Ale jeśli widzą, że mężczyzna zachowuje się dziwacznie, zaczynają sobie zadawać pytania, które mogą im pomóc zrozumieć jego dziwne zachowanie.

    Czy zatem jeśli recepcjonistka, chcąc to dziwne zachowanie zrozumieć, opuści swoje stanowisko i wyjrzy za dziwnie zachowującym się pacjentem na dwór, dostrzegając, że ten po prostu pakuje sobie cukierki do buzi, albo czy zachowanie żony, która wstanie z krzesełka i po trzecim komunikacie, że mąż idzie na papierosa, wyjdzie za nim, by sprawdzić, co ten mąż rzeczywiście robi na dworze, jest śledzeniem?

    I czy któraś z tych kobiet, ciekawa, dlaczego mężczyzna zachowuje się w nietypowy sposób, w nieuprawniony sposób rości sobie prawo do poznania prawdy na temat nietypowego zachowania?

    To jest sytuacja do dwóch wpisów, tej o prawdzie i tej o paranoi.

    Może czytelnikom zechce się pomyśleć, które z tych zachowań oceniają jako naturalne, a które jako odstające od normy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dajmy na imię naszemu mężczyźnie Kazio i dołóżmy do jego zachowań jeszcze kilka.

    Kazio z racji swojej zdrowotnej przypadłości to stały pacjent tej przychodni. Recepcjonistka więc widząc, jak Kazio podbiera cukierki z miseczki, dochodzi do wniosku, że mu smakują i kiedy Kazio wychodzi na dwór, uzupełnia miseczkę.

    Kazio tego nie dostrzega, bo cukierków nie liczy, a jednocześnie ich nie brakuje, więc nie koncentruje się na zawartości, tylko na tym, by jego zachowanie zostało niedostrzeżone.

    Ale pewnego dnia recepcjonistka odkrywa, że Kazio prowadzi profil na fejsbuku, na którym opisuje swoje wizyty w tej przychodni i to, jakimi obrzydliwymi cukierkami go tam karmią. Karmią, jak to opisuje, a nie częstują (co wyklucza jego odmowę), jak zmuszony był wielokrotnie jeść te świństwa i jak nimi pluł wychodząc za drzwi przychodni. Znajomi Kazia pod jego postami na temat przychodni i jej praktyk wyje ze śmiechu, kpiąc z upierdliwej recepcjonistki najwyraźniej przekraczającej swoje uprawnienia wobec pacjentów. Nikt oczywiście ze znajomych Kazia nie przejdzie się do przychodni, by to sprawdzić, wystarczy im bowiem do szczęścia to, że wpisy Kazia na fejsbuku są przezabawne.

    Co czuje recepcjonistka, która ten fakt odkrywa? Ma prawo zaprotestować, czy powinna pokornie przyjąć, że pacjent ma prawo podpuszczać na nią swoich znajomych? Powinna iść własną drogą i nie interesować się tym, co Kazio wyprawia za jej plecami, godząc w jej dobre imię i dobre imię jej pracodawcy? Jak powinna się zachować?

    OdpowiedzUsuń
  6. Wśród znajomych Kazia na fejsbukowym profilu jest też jego żona, szczęśliwa, że dzięki tym wpisom zrozumiała motywację Kazia do dziwnych zachowań. I pomstuje na recepcjonistkę, że ta sobie rościła prawo do karmienia Kazia cukierkami, które nie dość, że były obrzydliwe, ale w dodatku mogły sprawić, że Kazio przytyje. A może nawet mu szkodziły? Może to dlatego recepcjonistka go nimi karmiła, bo chciała, żeby nie wyzdrowiał i był częstszym pacjentem przychodni? Może nawet z zawiści próbowała go otruć, widząc, że zawsze przychodzi do przychodni w towarzystwie żony? Żona więc stanowczo zabrania Kaziowi leczyć się w tej przychodni w trosce o jego zdrowie, a może nawet życie.

    Czy żona ma rację? Czy możemy jej ją przyznać wyłącznie na podstawie zabawnych wpisów Kazia na fejsbuku i przychylnym komentarzom jego znajomych? Czy też może żona powinna postąpić inaczej? I jeśli inaczej, to jak?

    OdpowiedzUsuń
  7. A jak recepcjonistka trafiła na konto Kazia na fejsbuku? No cóż, miała na nim swoje, ograniczone do grona znajomych, aż pewnego dnia zaczęła dostawać od różnych nieznanych osób niespodziewane zaproszenia. Już wcześniej jednak zauważyła dziwne zachowania koleżanek, szepczących między sobą, dziwne zachowania pacjentów, patrzących na nią spod byka i odmawiających przyjęcia cukierka, dlatego zaczęła się zastanawiać, skąd wokół niej jest takie dziwnie nieprzyjemne poruszenie. To znajomi Kazia, głodni zabawy na całego jej kosztem, postanowili wyjść poza profil Kazia i trochę się z nią podroczyć. Skoro taka głupia i taka wredna, to niech ma za swoje. Oczywiście żaden ze znajomych Kazia, z uwagi na lojalność wobec niego i jego żony, nie próbował prowokować recepcjonistki wprost, robili to anonimowo, starając się zyskać jej zaufanie i tym samym dowiedzieć się więcej czegoś, o czym następnie będą sobie mogli podyskutować z Kaziem i jego żoną na profilu. Przednia zabawa. Tak się rozkręciła, że zatracili granice rzeczywistości. Ale jak każda zabawa, i ta się wszystkim pewnego dnia przejadła, a Kazio nie zauważył, że chociaż już od lat nie był w tej przychodni, nadal próbuje zabawiać swoich znajomych dowcipami na temat cukierków. Na koniec jedynymi lojalnymi towarzyszami Kazia w tej zabawie okazał się sąsiad i żona, reszta już dawno zajęła się swoimi sprawami.

    Co robi dziś nasz Kazio? Nadal na swoim profilu na fejsbuku zamieszcza wpisy o recepcjonistce, przychodni i cukierkach. Stworzył swój własny cukierkowy świat. I już nie potrafi się z niego uwolnić.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdyby tak uważnie prześledzić kilkuletnią aktywność Kazia na jego profilu, to jego wpisy krążące wokół recepcjonistki i cukierków rozgrywają się wyłącznie w czterech obszarach: dobro, mądrość, miłość, prawda. I ich przeciwieństw, czyli zła, głupoty, nienawiści i kłamstwa. Jak litania. Na pytanie, czym jest litania, chętnie odpowie Wiki. Dlaczego Kazio zanosi ją do recepcjonistki z cukierkami, tego się nie dowiemy, dopóki Kazio nie wstanie z klęczek i nie przestanie klepać swoich modlitw. A niestety wygląda na to, że litania do Recepcjonistki z cukierkami stała się sensem jego życia i że jedynie klęcząc przed jej wizerunkiem i zanosząc do niej modły potrafi czuć się szczęśliwy. Chwalmy Kazia.

    OdpowiedzUsuń