poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Dziuracze

Są ludzie, nazwę ich dziuraczami, którzy u innych nieustannie szukają jakiejś dziury w całym, a gdy jej nie znajdują, to sami ją robią i oto mają problem tam, gdzie go nie było.
Przykładają palec do jednego miejsca i wiercą tak długo, aż w końcu wywiercą choćby coś małego, jakąś taką malutką dziureczkę, którą potem tylko pogłębiają, aż w końcu uzyskują efekt końcowy, czyli dziurę. A ponieważ przy takim uporczywym działaniu zawsze znajdą się winni z jakimiś dziurami, zatem będą powody, by się czepiać.
Pierwszym sygnałem mogą być zupełnie niewinne, wręcz banalne rzeczy, jak na przykład emotikony, które stosować można zarówno w wiadomościach tekstowych, jak i różnego rodzaju komunikatorach.  Każdy emotikon coś tam znaczy, ale najczęściej nikt nigdy się nad tym nie zastanawia, a emotki zazwyczaj dobiera stosownie do stanu emocjonalnego, tekstu lub kontekstu. To często także zwykły wygłup, który ma cieszyć, bawić lub pokazywać nastrój piszącego. Dość szybko i łatwo można wyczuć intencje osób stosujących emotki i zazwyczaj nigdy nie są one agresywne, wręcz przeciwnie – przyjacielskie i miłe, przynoszące uśmiech na twarzy. Dziuracze doszukują się jednak w emotikonach głębszego kontekstu i dna, głębszych treści, podtekstów, których zazwyczaj tam nie ma. Nie widzą i nie czują intencji.
Z tego małego problemu komunikacyjnego wynikają potem następne, większe, coraz bardziej absurdalne problemy. Z igły robią się widły. W miejscu porozumienia pojawia się brak zrozumienia. 
W dziuraczach jest nieustający wewnętrzny niepokój, który próbują przelać na innych, nazywając go i myląc z troską o bliskich. Wydaje im się, że pomagają, ale tak nie jest. Zadając mnóstwo pytań, wywołują irytację, niepokój i rozdrażnienie. 
Dziuracze sami u siebie żadnych dziur nie widzą, choć mają je i to w miejscach, w których kompletnie byś się nie spodziewał. Ale odpuszczasz je, bo w relacjach między ludźmi nie da się normalnie funkcjonować, gdy ciągle rozpamiętujesz i punktujesz cudze potknięcia, słabostki. I nie szkodzi, że coś nie gra tak jak powinno, przecież nie zawsze grać musi, dopóki ktoś nie zrobi z tego problemu, jakiejś wielkiej sprawy, katastrofy, gównoburzy. Szkoda na to czasu i życia.