sobota, 27 czerwca 2020

Na smyczy

Teoretycznie nikt nie lubi być na smyczy, czyli na uwięzi, którą ktoś trzyma w swoich rękach. Jako ludzie naturalnie chcemy być wolni i żyć tak, jak nam się podoba, bez względu na innych, a może nawet na przekór temu, czy to się komuś podoba. Mamy do tego prawo, a już zwłaszcza wówczas, jeśli swym życiem i postępowaniem nikogo nie krzywdzimy. Chodzi nie tylko o wolność w czterech ścianach swego domu, ale i o odpowiednie, należyte miejsce we wspólnej przestrzeni publicznej, do której też każdy ma równe prawo, bez względu na to, czy jest ono zagwarantowane. Z tej wolności nie trzeba od razu korzystać na wszelkie możliwe sposoby, narzucając się i nieustannie o sobie przypominając, ale ważne jest, by była, by nie podlegała dyskusji i jakimkolwiek rozważaniom. 
Są przecież tacy ludzie, którym wolność w zasadzie do niczego nie jest potrzebna, o ile tylko zaspakajane są ich potrzeby. Mogą być na różnie krótkiej lub długiej smyczy u kogoś, kto powie, co, jak, kiedy i gdzie robić oraz mówić. To jest bardzo wygodne, bo zwalnia od samodzielnego myślenia, dokonywania nieustannych wyborów i rozstrzygania o wielu mniejszych i większych sprawach. 
Ale człowiek na uwięzi, któremu w niej dobrze, choćby z przyzwyczajenia, nie musi być tylko posłuszny rozkazom wydawanym przez trzymającego smycz. Może być kreatywny i w ramach bycia na smyczy samemu wymyślać takiego siebie, który będzie się podobał swemu panu. Może innym zachwalać taki system, styl i sposób życia, i jeśli tylko wyłączy się samodzielne myślenie, to może on nawet wydać się na tyle atrakcyjny, że się go wybierze. 
Ale ty nie wyłączaj samodzielnego myślenia i zawsze kieruj się w stronę wolności - swojej oraz innych. Stosowaniem siły tylko przysporzysz sobie wrogów, bowiem wcześniej lub później każdy zauważy, że smycz, na której jest, mimo wszystko jednak bardzo ogranicza i krępuje wszelkie ruchy.

wtorek, 23 czerwca 2020

Efekt odwrotny od zamierzonego


Czasami, nawet gdy bardzo się starasz i chcesz, by wszystko było dobrze, nie zawsze otrzymujesz zamierzony efekt. Może być wręcz odwrotnie od zamierzeń, czyli im więcej się starasz, tym mniej otrzymujesz w zamian i nie jesteś właściwie rozumiany, a im mniej się starasz, tym lepiej na tym wychodzisz. To dziwne, bo powinno być dokładnie odwrotnie, ale nie zawsze i nie z wszystkimi to działa, wychodzi i jest. Jeśli ktoś nie chce, to nie zrozumie, bez względu na to, co się będzie robiło i jak długo i na różne sposoby tłumaczyło. Pewne sprawy po prostu nie docierają do niektórych ludzi i trzeba to zaakceptować, choć często trudno to zrozumieć. Bywa, że nierozumiejący z opóźnieniem, ale w końcu jednak zaskakuje i wie o co chodziło w danym temacie, ale wtedy zwykle nie ma to już większego znaczenia. 
Niektórzy sami sobie dopowiadają słowa, które nie padły i rzeczy, które nie miały miejsca, a które im się wydają, i potem są ich tak bardzo pewni, że nawet próbują przekonywać do tych swoich wydumań innych ludzi. Chcący lub niechcący, starają się nawet wmówić komuś to, co mówił lub co robił. Łatwo się w tym zgubić, a już zwłaszcza wówczas, gdy jest się zapominalskim lub gdy nie jest się pewnym swego.
Na takie sytuacje, jak efekt odwrotny od zamierzonego, z pewnością trzeba poszukać własnego sposobu. Czasami wystarczy tylko z kimś dobrze się poznać, a innym razem, zwłaszcza gdy nie ma czasu i potrzeby na dłuższe oraz głębsze poznawanie, gdy rozbieżności polegają na zupełnie innym odbiorze świata i na tyle odmiennym światopoglądzie, którego nie da się pogodzić z innym skrajnym, trzeba po prostu zrezygnować. Nie zawsze mamy wpływ na to, jak odbierają nas inni ludzie, a już szczególnie wtedy, gdy spoglądają na nas tylko roszczeniowo, przez pryzmat tego, co się im od nas jakoby należy i co jesteśmy im winni.

piątek, 19 czerwca 2020

Mailing

Mailing to taka forma porozumiewania się ludzi między sobą, która zakłada wymianę dużej liczby niewiele znaczących, na ogół krótkich, słabych jakościowo kontaktów, ale tylko i wyłącznie tych pisanych. Niekoniecznie od razu musi chodzić o wymianę korespondencji mailowej. Może to być też taka wręcz pospolita pisanina prowadzona przez jakiś portal społecznościowy, komunikator lub choćby SMS-y. Zarzucamy siebie nawzajem pytaniami, na które każda ze stron reaguje, ale nie w całości. Wybiera sobie jedno lub kilka i na nie odpowiada, a ponieważ taka odpowiedź nie załatwia sprawy, dlatego konieczne są kolejne kontakty, które często wcale nie prowadzą do wyjaśnienia niejasności lub lepszego zrozumienia, za to mogą doprowadzić do nieporozumienia. Co ciekawe i charakterystyczne dla mailingu, żadna z uczestniczących w nim stron nawet nie próbuje przełamać tej konwencji i na przykład chwycić za telefon, by porozmawiać i wszystko dość szybko i prosto, po kolei szczegółowo wyjaśnić, uzgodnić. Tak się dzieje zarówno w sferze prywatnej, jak i zawodowej. Nagle ludzie polubili rozłożone w czasie, czasochłonne i często dość niejednoznaczne, a zatem i nieprecyzyjne pisanie, które przedkładają nad realny kontakt i szybką, rzeczową, konkretną rozmowę z drugim człowiekiem, w której niemal wszystko da się wyjaśnić. Tkwią w mailingu, niczym w jakiejś narzuconej i eleganckiej konwencji, etykiecie, udając, że dobrze się w tym czują i że to jest dla nich. Być może chodzi właśnie o zasłonę, którą ma być i jest mailing, o brak bezpośredniości oraz eksponowania swojej osoby i takie niemal niewidoczne schowanie się za tekstem, nawet wówczas, gdy nie pozostaje się anonimowym.

poniedziałek, 15 czerwca 2020

Wygibasy


Gdy coś upada, leci na dół i nieuchronnie zmierza w kierunku ziemi, wówczas nawet nie próbuj, a już zwłaszcza za wszelką cenę, tego ratować i łapać. Nie próbuj w tym celu gimnastykować się na wszelkie możliwe sposoby, wyginając się i tworząc wymyślne figury. Po prostu spokojnie pozwól temu upaść, rozbić się, a nawet roztrzaskać. Ostatecznie przecież nie wiesz, czy podczas próby ratowania, łapania tego, co upada, nie wyrządzisz sobie większych szkód niż podczas spokojnego patrzenia na proces, który już się rozpoczął. Lepiej poczekać do końca tego, co już się zaczęło, a potem zobaczyć, co można z tym zrobić. Coś, co zostało złapane w trakcie spadania, czyli proces zatrzymany, przerwany w trakcie trwania, niekoniecznie będzie sukcesem, zwłaszcza w ostatecznym rozrachunku, bo w danej chwili z pewnością takim się będzie wydawał. Może nic się nie stanie, może nachylisz się tylko i podniesiesz to, co spadło, i będzie tak jak było przed upadkiem? Nie wszystko, co wymyka się i wypada z rąk od razu skazane jest na zniszczenie, zagładę, katastrofę, a nawet jeśli już do niej dojdzie, to nie wiadomo też, co dalej może z tego wyniknąć i w którą stronę pójść. 
Nie goń tego, co ucieka i odchodzi, choćby nawet tuż sprzed twego nosa, nie zabijaj się w pędzie za czymś, co i tak przeminie, tyle tylko, że bez twego w tym udziału. Spokojnie. Jeśli w jakiś sposób nie zdążyłeś, to trudno. Będzie następna okazja, a jeśli nie będzie to może okaże się, że i ta wcześniejsza też nią nie była lub że była, ale jednak nie dla ciebie. Okazja na pewno czeka, choć może gdzieś indziej, musisz tylko umieć i chcieć ją dostrzec, musisz dać sobie czas, by do tej okazji dotrwać, dojść, dotrzeć.