Każdy wie, że na tym świecie są –
na wzór zła i dobra, i jednoznacznie się z nimi kojarzące – zarówno kara, jak i
nagroda. I chyba każdy w swoim życiu doświadczył jednego i drugiego, czyli kary
i nagrody. Rzecz w tym, by kary, jeśli w ogóle muszą być, bo podobno mają w
sobie moc wychowawczą, i nagrody, bo podobno mają funkcję motywującą i pobudzają
do działania, były adekwatne do odpowiednio przewinień i zasług, a to jest
przecież kwestią subiektywną. Inaczej odczuwa karę i nagrodę osoba, która ją otrzymała,
a inaczej osoba, która wyrokuje i decyduje.
Czy zawsze kara i nagroda są adekwatne
do przewinienia i zasług? Na pewno nie, i trudno tu wyrokować czy to dobrze, czy
źle. Nikt bowiem nie dopuszcza się czegoś złego z myślą o każe, która może go
za to spotkać. Podobnie też raczej nie myśli o nagrodzie, gdy robi coś dobrego.
W przypadku złych rzeczy raczej zakłada, że uda się wywinąć od
odpowiedzialności za swe celowe lub niezamierzone, ale jednak dokonane niecne czyny.
W przypadku dobrych rzeczy nagroda, jeśli w ogóle jest szansa, by ją otrzymać, pozostaje
zazwyczaj opcją dodaną, dodatkową, i zwykle dobra nie czyni się dla nagrody,
ale z potrzeby serca.
Oczywiste jest, że kary powinny
być za złe, a nagrody za dobre zachowanie, i choć zwykle tak bywa, to jednak zwykle
nie oznacza zawsze. Karę i nagrodę można otrzymać tak samo za dobro, jak i zło.
Ukarane mogą zostać prawda, zwłaszcza ta nikomu niepotrzebna, uczciwość oraz nadmiar
działania i tak zwana nadgorliwość, podczas gdy nagrodzone mogą być kłamstwo, oszustwo
i przekręty robione w białych rękawiczkach, a także zupełny brak inicjatywy, kompletna
pasywność – nic lub to, co i tak trzeba było zrobić, i to bez względu na
wszystko. Czy zatem, mimo różnych przeciwności losu, warto się starać i być
uczciwym człowiekiem? Myślę, że tak, ale moje zdanie jest tu bez większego znaczenia,
ponieważ na to pytanie każdy sam sobie musi odpowiedzieć, a postępowanie dostosować
do swoich możliwości i sumienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz