Nauczyciel jest w każdym z nas, chociaż nie wszyscy są tego świadomi i nauczają tak jak trzeba i tego, co trzeba. Są tacy nauczyciele, którzy widząc swych głupich podopiecznych, codziennie coraz bardziej utwierdzają się w przekonaniu o swej wiedzy, mądrości i umiejętnościach, co może prowadzić do zadufania w sobie, zwłaszcza gdy pozostaje się w przekonaniu o swej zajebistości. Taki nauczyciel niekoniecznie czegoś nauczy, nie rozpocznie otwartej dyskusji, ale na pewno chętnie skarci i upomni oraz autorytarnie powie jak ma być. Nie wskaże kilku rozwiązań i możliwości postępowania. Jeśli pokaże, to najczęściej tylko jedną drogę, w zasadzie nie dając żadnego wyboru.
Nauczyciel to ktoś, kto mieszka w nas i stosownie do okoliczności uaktywnia się lub nie. I mimo iż jest to bardzo trudne zajęcie, ciągle znajdują się chętni, by mówić innym, co i jak mają robić, by nimi kierować i dyrygować, pokazywać palcem co i gdzie, a potem patrzeć na efekty swego postępowania. Niektórzy w tej pracy rozpędzają się tak bardzo, że mówią innym nawet to, czego mówić nie powinni, czego nie wiedzą lub wiedzą tylko pobieżnie. Przyzwyczajają się do swej roli i czują się w niej bardzo dobrze, nawet wówczas, gdy codziennie narzekają na swą ciężką dolę-niedolę. Są autorytetem, zatem niczym król, mają swych podwładnych i decydują o ich losie. Jednak w tym przypadku dzieje się to na dużo mniejszą skalę, ale od zarania dziejów jest tak, że jak jest mistrz, to znajdzie się też uczeń. Oby tylko ten ostatni, czyli uczeń, miał to szczęście, że trafi na ludzi mądrych, z otwartymi sercami i umysłami, spokojnych i opanowanych, którzy będą w stanie wskazać kierunki i możliwości dalszego rozwoju. Bo przecież spośród zacnego grona dobrych ludzi, którzy stosownie do predyspozycji i wykształcenia, nie tylko tego zdobytego w szkole, mogą być też nauczycielami, są i ci beznadziejni, którzy nie tylko w niczym nie pomagają, ale wręcz szkodzą, strofują i stresują, zabijają indywidualności w bezpardonowej walce o zrównanie wszystkich do jednego poziomu. Walcząc o panowanie zarówno nad jednostką, jak i grupą podopiecznych, nie panują nad swymi emocjami i zamiast do rozkwitu, przyczyniają się do degradacji oraz upadku swoich wychowanków. A ci potem długo wychodzą z szoku i niemożności zrozumienia siebie samego, gdyż ta osoba, którą byli, została unicestwiona poprzez zbyt długi kontakt z niewłaściwym, choćby tylko jednym człowiekiem.
Jakoś mnie te Twoje wywody gryzą, może dlatego, że pamiętam Twojego bloga na przestrzeni kilkunastu lat i taki uroczy to Ty w swoich poglądach nie jesteś, jak chciałbyś być postrzegany.
OdpowiedzUsuńJest taki nauczyciel, który swym rodakom i przy okazji jakby całemu światu zdefiniował ostatnio ilość obowiązujących płci. Oto od teraz, zgodnie z wolą tegoż mędrca, mamy mężczyznę i kobietę, czyli tłumacząc to na nasze - czarne i białe, i nic pośrodku, żadnych odcieni bieli, czerni, żadnych szarości, a już tym bardziej kolorów, barw i różnorodności.
OdpowiedzUsuń