Podróż do wnętrza małego urwisa, którego wciąż masz w
sobie
Każdy z nas kiedyś był dzieckiem i – czy tego chce,
czy nie – wciąż nosi je w sobie. Ten mały rozrabiaka czasem jest zadbany i
szczęśliwy, czasem zaniedbany, a zdarza się, że czuje się całkiem opuszczony.
Nasze wewnętrzne dziecko spogląda z przerażeniem na wszystkie dorosłe obowiązki
i z absolutną pewnością nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Woli własny świat,
w którym rzeczy można nazywać po swojemu, lenić się bez wyrzutów sumienia i
unikać poważnych zobowiązań, jak zmywanie naczyń czy płacenie rachunków.
Mały specjalista od wielkich emocji
Wewnętrzne dziecko to mistrz emocji bez filtra. Gdy
coś mu nie pasuje, nie będzie się cackać – obraża się, gniewa, dąsa! Potrafi
też tupnąć nogą, gdy coś idzie nie po jego myśli, a jeśli ktoś go zirytuje, nie
ma problemu, by zabrać swoje „zabawki” – nawet te, które wcześniej ofiarowało z
uśmiechem. W końcu, kto mu zabroni zmienić zdanie? Takie dziecko, jak to
dziecko – bez skrępowania da upust emocjom. Jak magnes przyciąga je wszystko, co nowe i
nieznane – i to właśnie do tych nowości będzie dążyć z całą swoją energią.
Konflikty dorosłego z dzieckiem – walka o dominację
To wewnętrzne dziecko potrafi nieraz skomplikować
relacje międzyludzkie. Ignorowane lub zepchnięte na bok, może reagować
impulsywnie: obrazi się, zignoruje wiadomość, albo milczeniem odpowie na każdą
próbę kontaktu. Dla dorosłego łatwo znaleźć racjonalne uzasadnienie takiego
zachowania, jednak prawda jest prosta – to dziecko pragnie być dostrzeżone,
usłyszane, chce, by ktoś zrozumiał jego emocje i zobaczył świat z jego perspektywy.
Nawet jeśli wygląda to czasem dość… dziecinnie.
Jak dogadać się z wewnętrznym dzieciakiem?
Zamiast chować to dziecko głęboko w sobie, warto
pozwolić mu czasem przemówić – choćby wtedy, gdy naprawdę warto tupnąć nogą
albo spojrzeć na świat przez różowe okulary. Nasze wewnętrzne dziecko
przypomina nam o tym, jak dobrze jest być spontanicznym, cieszyć się chwilą i
czasem odłożyć powagę na półkę. To nie znaczy, że mamy zapomnieć o
odpowiedzialności dorosłego, ale że możemy pozwolić sobie na chwilę beztroski.
Im bardziej rozumiemy to dziecko w sobie, tym łatwiej budować relacje pełne
autentyczności i śmiechu.
W końcu, to nie nasze wypełnione obowiązkami
kalendarze nas do siebie zbliżają, a właśnie te chwile, gdy dajemy sobie prawo,
by znów poczuć się jak dzieci.
Odkrywanie swojego wewnętrznego dziecka to piękna
okazja, by na świat spojrzeć z lekkim przymrużeniem oka.
® RyS & SI
(Czytaj też wpis pt. "Dziecko w nas").
Jak długo powinna trwać chwila, żeby można ją było nadal nazwać chwilą? Czy kilkanaście lat to nadal chwila?
OdpowiedzUsuń