Są tacy, którzy nieustannie podążają za wszelkiego rodzaju zmianami, jak i stroniący od nich na każdy możliwy sposób. Gdzieś pośrodku są też ci, którzy do zmian podchodzą w sposób otwarty, zdając sobie sprawę z ich konieczności i wiedząc, że czasami inaczej się nie da i że nic nie trwa wiecznie, zwłaszcza takie same. Wszystko i wszędzie nieustannie się zmienia, dlatego i my musimy.
Dość często ludzie irracjonalnie bronią się przed czymś nowym, nieznanym im, zupełnie jak przed jakimś złem. Nie chcą nawet tego, co dla nich dobre, a to dlatego, że musieliby zmienić swoje dotychczasowe nastawienie i przyzwyczajenia, przestawić się jakby na inne tory. Wychodzą z założenia, że lepiej tkwić w tym co moje, znajome i pewne, bo sprawdzone przez wiele lat, lepiej narzekać w nieskończoność niż naprawiać to, co na pewno doskwiera i źle funkcjonuje. Po co pakować się w cudze mądrości, podążać za jakimiś radami, nieznanymi i niepewnymi teoriami, a potem może ostatecznie być zadowolonym ze zmian na lepsze i na zawsze stracić powody do biadolenia? Najlepiej nic nie robić, nie zmieniać, powiedzieć, że się nie da i znaleźć mnóstwo powodów na wytłumaczenie siebie i swych niechęci.
„Ja się nie zmienię. Jestem
na to za stary” – mówią ludzie, którzy właśnie gdzieś coś zmieniają, ale ich oficjalna niechęć do zmian jest tak duża, że nawet tego nie zauważają. Nie chcą też, zupełnie tak, jakby było w tym coś wyłącznie złego, by inni im mówili co i jak mają robić. Sami przecież, bez wątpienia wiedzą wszystko najlepiej, no i nie dadzą komuś satysfakcji, bo jeszcze wyjdzie na to, że miał rację. Zrozumienie może i przyjdzie, ale po czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz