Solo
to stan, w którym wreszcie masz czas na to, żeby zająć się sobą, swoimi
sprawami, swoimi myślami. Cisza, spokój, zero rozpraszaczy – totalna wolność. Masz
pełną swobodę. Decyzje, jeśli w ogóle musisz, podejmujesz szybko, bo nikt nie
wtrąca swoich trzech groszy. To czas na autorefleksję i wsłuchanie się w
siebie. W teorii brzmi to jak raj dla każdego, kto czasem czuje się zmęczony
społecznymi interakcjami. No bo przecież ile można słuchać cudzych problemów,
pytań, dyskusji, które nie prowadzą do niczego? Solo to moment, kiedy masz
wrażenie, że świat w końcu przestał się kręcić tylko po to, żeby cię zmusić do
reagowania na niego. Można włączyć ulubioną muzykę albo nie włączać niczego i
po prostu cieszyć się ciszą. Jednak samotność na dłuższą metę bywa wyzwaniem –
brak wsparcia i choćby od czasu do czasu kontaktu z innymi ludźmi może
prowadzić do stagnacji i izolacji. Szczęście z bycia solo dość szybko może
zamienić się w niechcianą samotność.
Po
pewnym czasie nawet najbardziej szczęśliwe solo może zacząć uwierać. Bo co z
tego, że masz wolność, skoro zaczynasz się czuć jak samotna wyspa na oceanie?
Niby wszystko pod kontrolą, ale brakuje bodźców, których dostarcza grupa. To w
grupie, paradoksalnie, czujesz, że jesteś częścią czegoś większego. Grupa daje siłę. Wspólne działania
budują poczucie przynależności, a wymiana pomysłów często przynosi genialne
efekty. Jednak życie w grupie to sztuka kompromisu. Zawsze znajdzie się ktoś,
kto ma inne zdanie, a próba pogodzenia wszystkich potrzeb bywa bardzo trudna. Możesz
narzekać, że ludzie męczą, że się wtrącają, ale to właśnie te relacje,
konflikty, a nawet sprzeczki sprawiają, że życie nabiera smaku. Grupa to takie
lustro, które pokazuje ci, kim naprawdę jesteś, nawet jeśli czasem nie chcesz
tego zobaczyć.
Warto
znać swoje potrzeby, by umiejętnie korzystać zarówno z czasu solo, jak i chwil
w grupie. Solo daje przestrzeń na przemyślenia, na reset. Grupa natomiast
przypomina ci, że nie jesteś sam. I chociaż w grupie trzeba się czasem
dostosować, to ona daje ci poczucie przynależności. To taka dziwna gra –
potrzebujesz obu tych stanów, żeby znaleźć balans. Bo gdy tylko za długo będziesz
w jednym, to tym szybciej zaczniesz tęsknić za drugim.
(® RyS
& SI)