środa, 23 października 2024

Odwołane kłamstwo

Cierpienie można zadać komuś zarówno prawdą, jak i kłamstwem. Tak samo, jak są prawdy zupełnie niewiarygodne, brzmiące jak wymyślone bzdury, a także kłamstwa – może i wiarygodne, ale nie do wybaczenia, tak samo są też kłamstwa dość łatwo wybaczalne i prawdy nie do wybaczenia. 
Najlepiej nigdy nie kłamać, ale skoro już z jakichś powodów do tego doszło, to lepiej już trzymać się kłamliwej wersji niż to potem odkręcać. Rzecz jednak w tym, że wcześniej chlapnięte kłamstwo po jakimś czasie, o czym wcześniej się w ogóle nie myśli, może zacząć być uciążliwe i niewygodne. Bo jeśli skłamałeś, a później kilkukrotnie to kłamstwo uwiarygodniłeś, to gdy potem, na końcu przyznasz, że to, co powiedziałeś na początku było nieprawdą, to wcale niczego nie wyjaśnisz ani nie załatwisz. Co więcej 
 stracisz wiarygodność i zaufanie, a wszystko to, co od tej chwili będziesz mówił, będzie poddawane w wątpliwość, a może nawet sprawdzane. Osoba okłamana nie będzie sobie radzić z tym zaplątaniem. Ponadto raz utracone pełne zaufanie trudno będzie odzyskać, a jeśli się to uda, to zwykle tylko do pewnego stopnia, poziomu, pułapu. 
A co jeśli okaże się, że samo odwołanie kłamstwa - tego, co zostało wcześniej powiedziane  było kłamstwem powiedzianym tylko po to, by jakoś wyjść z opresji, w której znalazł się kłamiący? Kto jest i będzie w stanie połapać się w tym wszystkim, co jest tak zakłamane? 

6 komentarzy:

  1. „Najlepiej nigdy nie kłamać, ale skoro już z jakichś powodów do tego doszło, to lepiej już trzymać się kłamliwej wersji niż to potem odkręcać.” No dość interesujące podejście 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. W ramach pokemiki pozwolę sobie się nie zgodzić. Nie, nie jest lepiej podtrzymywać kłamstwo, jeśli się skłamało, bo nawet jeśli my tkwimy w kłamstwie, świat nie tkwi w tym samym miejscu, co oznacza, że kłamstwo poszerza swoje terytorium. Pęcznieje. I nawet jeśli uda nam się utrzymać je w ryzach i nie dopuścić, by wyszło na jaw, czyli na zewnątrz nas, to nadal rozsadza nas od środka. Dlatego lepiej to pęcznienie powstrzymać. Spuścić to śmierdzące powietrze z balonu, zanim go rozerwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Polemiki, oczywiście. Ale co ja tam będę się wykłócać z niewydolną autokorektą.

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym wpisie pojawiło się dziś istotne uzupełnienie w postaci całego pierwszego akapitu, którego tu wcześniej nie było. Miłej lektury!

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiedz, bo trudno mi uwierzyć, że widzę to co widzę, a podobno tego bloga prowadzi mężczyzna grubo po pięćdziesiątce. I aż dziwi mnie, że nikt poza mną nie reaguje na to, co wygadujesz. Twierdzisz, że kiedy się skłamało, a następnie kilkakrotnie uwiarygodniło swoje kłamstwo, to należy już do końca życia brnąć w kłamstwo, bo jeśli się do niego przyzna, to straci się wiarygodność? Czym dla Ciebie jest wiarygodność? Bo dla mnie wiarygodność to wewnętrzna zgodność z tym, co się głosi. Zatem jeśli wiesz, że kłamiesz, i na dodatek w to kłamstwo brniesz, a jest ono czymś innym niż to, co wiesz, to nie ma mowy o spójności, czyli nie ma mowy o wiarygodności - taka osoba jest z gruntu niewiarygodna i niegodna zaufania. W kłamstwo to może sobie próbować brnąć mały chłopczyk, który sika w majty ze strachu, że jeśli przyzna się przed matką, że to on zjadł ostatniego batonika, to dostanie lanie. Dorosły człowiek ma świadomość, że wyłącznie przyznając się go tego, że skłamał, jest w stanie odzyskać wiarygodność. Jesteś pięcioletnim chłopczykiem, że nawet jeśli Ci się to tłumaczy, nadal nie jesteś w stanie takiej prostej prawdy ogarnąć?

    OdpowiedzUsuń