Normalność wydaje się taka nudna. Jest
powszechna, znana i nieustannie powtarzalna. Wszystko funkcjonuje w swoim
stałym rytmie i dość podobnie wszędzie na świecie. W sumie z pozoru nic
ciekawego, ale tylko do momentu, gdy normalność zostanie zabrana, gdy w jednej
chwili to, co było normalne staje się czymś ekstra, niczym jakiś bonus, gdy
przestaje się mieć możliwość wyboru i zostaje tylko z tym, na co ktoś wyda
zgodę, pozwoli. Można, a ze względu na konsekwencje wręcz należy się temu
podporządkować, siedzieć cicho, nawet wtedy, gdy wszystko w tobie krzyczy, i próbować
jakoś to przeczekać, bo – choć uciążliwe i trudne – to musi, a przynajmniej
powinno kiedyś w końcu najpierw złagodnieć, a potem ostatecznie minąć.
Nic nigdy nie jest nam dane raz na
zawsze, o czym zbyt często zapominamy, a już zwłaszcza wtedy, gdy to mamy.
Przychodzą jednak takie momenty, czasami niestety też te ekstremalne, na
przykład takie, gdy to, co znamy z filmów katastroficznych, staje się rzeczywistością,
i wówczas zapomniane prawdy przytomnie szybko sobie przypominamy.
Oby tylko, jeśli już przyjdzie nam żyć w
nienormalności, nienormalność ta nie trwała zbyt długo, oby była tylko stanem
przejściowym, krótkim, niewiele znaczącym epizodem, który wiele uczy i nie za
bardzo boli.
(Czytaj też „Normalność”)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz