Od nadmiaru głowa nie boli, a jednak choćby czasami pobolewa, zwłaszcza gdy nie wiesz, co zrobić z tym, czego jest za dużo. Czasami chodzi o zgromadzone rzeczy, a innym razem o nadmiar emocji, wrażeń, złych lub dobrych spraw, które się kumulują. Gdzie się z tym podziać, do kogo udać lub gdzie to wszystko, co jest nadmiarem, pomieścić? Musisz to ogarnąć i jeśli nie będzie innego wyjścia, pozbyć się nadmiaru, i to raz na zawsze, bez żadnego żalu, bo z nadmiarem żyć się normalnie nie da. W końcu zacznie się przelewać, niczym woda kapiąca do jakiegoś naczynia albo nieustannie będziesz się potykać o to, co mniej lub bardziej jest ci zbędne, niepotrzebne, zagraca twą przestrzeń i nie pozwala oddychać pełną piersią.
Nadmiar pesymizmu może zabić, jeśli nie ciebie samego, to innych, zwłaszcza tych zgromadzonych wokół, bo pesymizm jest niczym bomba, którą można oberwać nie tylko poprzez bezpośrednie trafienie, ale także odłamkiem. Smutek jest jak trucizna, która przyjmowana w małych lub większych dawkach adekwatnie powoli lub nieco szybciej zabija.
A co z nadmiarem optymizmu, euforią, radością i zadowoleniem? Wydaje się, że tego nigdy za wiele, że ciągle chce się więcej, mocniej i bardziej. Śmiech, bez względu na powody, zawsze dobrze na nas wpływa. Wtedy gdy jest, najczęściej po prostu jest dobrze, optymistycznie, odpowiednio, i tyle.
Ale..., zwłaszcza wtedy, gdy się zmienia, gdy optymizm maleje i ląduje w przeciwnej skrajności – w pesymizmie, okazuje się, że to, co było wcześniej, było nadmierne, na wyrost, nieproporcjonalne do stanu, w którym zaistniało. No bo jeśli trwa niezmiennie, to wszystko jest w porządku. Wtedy nic nie jest nadmiernie nadmierne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz