Ważne jest, by zamiast
ciemności i pustki dookoła, dostrzec i widzieć światełko w tunelu. Ta jasność
nie oślepia, ale jest swoistym drogowskazem, niczym dawniej latarnia morska dla
żeglarzy. Światełko daje nadzieję na wyjście z zagubienia, czyli z sytuacji, w
której się znalazło. Nawet bardzo odległy punkt w oddali sprawia, że niełatwa
przecież nawigacja w ciemnościach, staje się znośna, ponieważ widoczny jest
finał tej trudnej drogi. I nawet gdy dystans do pokonania wydłuża się w
nieskończoność i nie dochodzi do finiszu, to jednak nadzieja trzyma nas przy
życiu i pozwala znosić trudy koniecznej do pokonania ciemności, podróży.
Pozwala choćby na oswojenie rzeczywistości na tyle, by była znośna. Po prostu jest
cel, do którego się zmierza określoną drogą.
W zapaleniu światełka na
końcu tunelu każdy może pomóc. Wystarczą nawet drobne gesty, zainteresowanie,
trochę empatii, nadziei, wskazanie kierunku, złapanie za rękę. Każda, nawet
największa beznadziejna mija bezpowrotnie niczym poranna jesienna mgła nad
ziemią. Tyle tylko, że czasami trudno to przetrwać. Trudno przebrnąć przez czas
ciemności, gdy wszystkiego ma się dosyć, w tym także życia w wydawającym się
wiecznym, niekończącym się udręczeniu i cierpieniu.
Teoretycznie pomóc może
każdy, kto jest obok, tyle tylko, że pomagać trzeba umieć, zwłaszcza w tych
trudnych, beznadziejnych przypadkach. Pomagający powinien uważać, by działając
na swój własny sposób, zamiast wskazania właściwego kierunku, nie pozbawić
pogrążonego nadziei i wiary w świecące w oddali światełko w tunelu.
(Czytaj też wpis pt. „Światełko w tunelu”.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz